czwartek, 13 października 2011

IWONA i LEOPOLD czyli Muzycznie prześlicznie



Na miłość nigdy nie jest za późno. Kolejne wesele prowadziłem dla ludzi "po przejściach", jak to określił Leopold, którzy dali sobie kolejną szansę.
Wesele odbyło się pod Oławą w gospodarstwie agroturystycznym. Rozpalony kominek oraz tradycyjny szampan przywitał gości.
Bardzo fajnym pomysłem była przygotowane przez Młodych loteria z prezentami dla gości. Każdy wylosował sobie numer i podczas przerw w tańcu odbywało się losowanie nagród. Nikt z tego wesela nie wyszedł z pustymi rękoma:). Upominki były dowcipne i przewrotne:).
Najtrudniejszym zadaniem jaki mieli nowożeńcy było wybranie 30 własnych piosenek, które mają się pojawić na imprezie. Ponieważ Leopold zna się na muzyce i słucha jej dużo, najpierw wybrał ok 200 piosenek, potem metodą eliminacji zostawił tych trzydzieści, ale nawet dzień przed weselem jeszcze mi podesłał dwie propozycje.
Zagrałem prawie wszystko:). Mieszaliśmy style i gatunki.Wyszło na 5 z plusem.
I jeszcze bardzo miłą wiadomość otrzymałem dwa dni po weselu
"Marku mieliśmy wielkie szczęście , że trafiliśmy na ciebie, jesteś rewelacyjny, otrzymujemy podziękowania od gości za świetną zabawę. Raz jeszcze dzięki. Pozdrawiamy Iwona i Leopold".
Mała rzecz a cieszy każdego prowadzącego i dodaje wiary , że zawsze trzeba dawać z siebie wszystko.Bo warto!

poniedziałek, 10 października 2011

OLA i SŁAWEK czyli Radość Miłość Zabawa


Początek października. Za oknami króluje złota polska jesień. Wspaniała pogoda dodaje wszystkim energii oraz uśmiechu.
W takich to" okolicznościach przyrody" odbyło się wesele Oli i Sławka. Zaprosili gości do Wilkostowa. Cisza i spokój wokół, dużo zieleni i przestrzeni.
Najbardziej zapamiętam z tego wesela, oprócz pełnego parkietu, wspaniałe bardzo osobiste podziękowania: dla dziadków, rodziców, sióstr panny młodej. To było coś!. Specjalne wyśpiewane i zagrane na gitarze piosenki- takie prosto z serca, zupełnie niesztampowe.
Ola zaskoczyła męża jeszcze testem z ich wspólnych podróży oraz przygód wyjazdowych. Świetnie słuchało się opowieści Sławka o tym co spotkało ich w różnych częściach świata i Europy.
Bardzo efektownie wyszło puszczanie lampionów. Utworzyły wspaniały klucz i poleciały prosto do nieba:). Na nocnym tle wyglądały zjawiskowo.
Jestem przekonany, że nie tylko ja będę wspominał to wesele jeszcze przez wiele lat, ale i goście zabrali ze sobą całą masę wspomnień, do których się chętnie wraca:)
Od Oli dostałem taką wiadomość:
Marku!
Jeszcze raz dziękujemy za fantastyczne poprowadzenie naszego wesela!
Połączenie różnych stylów muzycznych, dla różnych kategorii wiekowych - wszyscy bawili się wyśmienicie!
Dziękuję! To było coś;)

Ściskam ciepło i życzę dalszych sukcesów !!!
Ola.

środa, 5 października 2011

ILONA i ŁUKASZ czyli poprawiamy na całego

Na poprowadzenie ostatniej wrześniowej imprezy pojechałem do Radomska. Warto było:).
Chociaż poprawiny najczęściej kojarzą się z nasiadówką, dopijaniem i dojadaniem-w tym wypadku było zupełnie inaczej.
Na poprawinach pojawiła się ponad setka gości. Podano posiłek "regeneracyjny", a potem jeszcze raz Młodzi zaczęli pierwszym tańcem i.........tańce trwały już do końca. Przyznaję, że duch w narodzie nie ginie. Skakali starsi i młodzież, ciocie, wujkowie, koledzy i znajomi-nikt się nie oszczędzał. Na środku sali stała duża fontanna, która zaczęła być również obtańcowywana z każdej strony:). Przyjemnie było patrzeć na pełen parkiet, zadowolone, choć nieco zmęczone twarze, radość i zaangażowanie bawiących się gości. W czasie przerw na jednego też nie było spokojnie. Wtedy w ruch szły gardła i nasze staropolskie przyśpiewki.
Jak to mawia klasyk, do dobrego koncertu potrzebna jest dobra orkiestra i dyrygent. Tutaj zagrały obie rzeczy. Poprawiny miały się zakończyć się o 21 a trwały prawie do północy tylko dlatego, że właściciel restauracji nie chciał nas już dłużej trzymać:).
Gości z taką kondycją życzę sobie i wszystkim prowadzącym.






piątek, 30 września 2011

JUSTYNA i KRZYSZTOF czyli Pozytywnie Niecierpliwi


W tym sezonie zdecydowanie najczęściej odwiedzałem restaurację Balkon.
Kolejne wesele poprowadziłem dla strasznie pozytywnych ludzi, którzy od pierwszego spotkania ze mną nie mogli się już doczekać dnia ślubu i wesela.
W końcu nastąpił ten ważny dzień:).
Pełni miłości, radości, energii wkroczyli na salę prowadząc za sobą ponad kilkudziesięciu gości.
Było tradycyjne powitanie, toast i obiad.
Młodzi przygotowali listę swoich ulubionych nagrań i specjalnych piosenek dla gości.
Oprócz szaleństwa na parkiecie konkursy i zabawy z atrakcyjnymi nagrodami-zaproszenie do restauracji, odkurzacz bezprzewodowy oraz niespodzianki dla najmłodszych.
Obawiałem się trochę czy ta pozytywna energia, która towarzyszyła im przed ślubem gdzieś nie wyparuje. Na szczęście płonne to były obawy.
Mimo zmęczenia , po kilku godzinach wesela oni ciągle byli uśmiechnięci, z blaskiem w oczach, a siedząc przy stole trzymali się za ręce.
Jestem przekonany, że jak spotkam ich gdzieś, kiedyś to ten blask ciągle będzie widoczny. Dziękuję, ze mogłem być uczestnikiem waszego święta.

czwartek, 29 września 2011

JOLA i RADEK czyli R.E.M króluje na parkiecie


Po czym poznać prawdziwego fana?
Wymieniać można by długo, ale jednym z punktów jest to, że nawet na własnym weselu nie odcina się on od ulubionej grupy. Nawet ją zaprasza - przynajmniej muzycznie:).
Radek zaprosił swoją kapelę na wesele.
Jako wielki fan R.E.M rozpoczął z Jolą piosenką "Strange Currencies" . Bawili się jeszcze przy co najmniej siedmiu piosenkach tej formacji:). Oczywiście nie oznacza to , że na weselu zabrakło klasycznych, znanych i lubianych kawałków do tańca. Wręcz przeciwnie - było ich całkiem sporo. Wszystko można umiejętnie połączyć- trzeba tylko chcieć.
Joli i Radkowi udało się na 100 procent. Restauracja Balkon ,aż huczała:).
Goście szybko się zorientowali,że muzycznie czasem będzie inaczej.
Po każdym kolejnym bloku zadowoleni wracali do suto zastawionych stołów.
Jestem przekonany , że każdy i muzycznie i kulinarnie znalazł coś dla siebie.
Na potwierdzenie sms od Radka.
Marek - raz jeszcze wielkie dzięki za super imprezę. Recenzje zbierasz lepsze niż R.E.M
Z Radkiem jesteśmy umówieni na degustację-........muzyczną oczywiście:)

MARZENA i BOGUMIŁ czyli bawimy się w Orlej Skale


W kolejną wrześniowa sobotę wybrałem się w nasze piękne góry do Szklarskiej Poręby. Tam właśnie swoje przyjęcie weselne zorganizowali Marzena i Bogumił. Namiary na mnie zdobyli poczta pantoflową i po pierwszym spotkaniu już wiedzieliśmy, że dobrze czujemy się w swoim towarzystwie. Osiągnęliśmy porozumienie co do muzyki i przebiegu uroczystości.
Ślub odbył się we Wrocławiu.Dojazd, potem rozlokowanie gości i byliśmy gotowi do rozpoczęcia.
Po obiedzie tradycyjny pierwszy taniec, ale bardzo "nietradycyjna "piosenka Yasmin levy - Naci En Alamo - coś dla ciała i ducha:).
Na przyjęciu byli głównie najbliżsi znajomi i rodzina. Miłą niespodziankę sprawił sąsiad Młodych, który przyjechał aby złożyć życzenia - to są właśnie dobrosąsiedzkie układy. Spróbowaliśmy tortu i puściliśmy płonące lampiony. W górach to daje niesamowity efekt.
W miłym towarzystwie czas płynie szybciej i ani się obejrzeliśmy jak nadeszła 4 rano.
Ponieważ miałem zapewniony nocleg, następnego dnia osobiście zobaczyłem zadowolone twarze weselników - to jest zawsze najlepsze podziękowanie dla prowadzącego :)
A jak będę chciał przypomnieć sobie te urocze chwile to poproszę Anię o pokazanie zdjęć , bo była tam jako fotograf www.carmina-studio.pl



























środa, 21 września 2011

IWONA i KAROL czyli w gronie najbliższych


Wesele Iwony i Karola miało odbyć się na początku marca. Po drobnych zawirowaniach termin został ustalony na 10 września.
Mała miejscowość pod Wrocławiem a wśród gości głównie rodzina i kilku znajomych.Takie przyjęcia mają swój niecodzienny klimat. Praktycznie wszyscy się znają a nawet jeśli nie to nie potrzeba wiele czasu aby poznać kto jest kim.
Wesele było bardzo sympatyczne-takie normalne, bez napinania się na nie wiadomo co i bez kombinowania. Dobre jedzenie domowej roboty, własne kiełbasy i szynki, ogórki i smalec na wiejskim stole. Chętni do tańca ludzie, a wśród nich wujek, który twierdził,że za długo trzymam gości na parkiecie:) i ciocia, która z tego parkietu nie schodziła :).Był tort, podziękowania , zbieranie na wózek i oczepiny.
Na koniec ciocia stwierdziła,że jestem bardzo skromnym człowiekiem o wielkim sercu.
Mam nadzieję,że sobie na te opinie zasłużyłem.
Iwonko i Karolu sporo życzeń popłynęło do Was-ja od siebie dodam tylko, żeby nie opuszczała Was ta odwaga życia i bycia razem.Zawsze trzymajcie się za ręce:)

poniedziałek, 19 września 2011

IZA i MICHAŁ czyli Pięknie było


Pomimo tego, że jako dj poprowadziłem już wiele imprez zawsze można mnie jeszcze pozytywnie zaskoczyć.
Pierwsze miłe zdziwienie przeżyłem, kiedy zobaczyłem na własne oczy salę weselną Balkon we Wrocławiu. Duża, przestronna, gustownie zrobiona. To właśnie tam odbyło się wesele Izy i Michała.
Po raz kolejny zaskoczyli mnie sami Młodzi.
Wjazd pod salę w mocnym stylu w asyście motocyklistów-zupełnie jak na filmie:).Robiło to wrażenie.
Muszę przyznać, że bardzo starannie przygotowali się do tej imprezy. Miałem listę i anty-listę utworów oraz rozpiskę zabaw jakie mają się pojawić. Goście, którym "muzyka w tańcu nie przeszkadzała" spisali się na medal mimo tego, że to był piątek:).
Nieco już umęczeni ale szczęśliwi rozjechali się do domów po 4.
Na sam koniec również spotkało mnie pozytywne zaskoczenie, kiedy Iza dziękując powiedziała, że dzięki mnie odzyskała wiarę w ludzi. Przekonała się na własne oczy, że można robić coś co się lubi i przy okazji sprawiać innym radość.
Kochani pamiętajcie - życie nie jest naszym wrogiem.
Myślę, że się sami o tym przekonacie - czego Wam życzę na nowej wspólnej drodze.

środa, 14 września 2011

ORIANA i DOMINIK czyli Jak wygrałem casting


Początek września rozpoczął się od wesela i poprawin w okolicach Karpacza.
Oriana i Dominik do poszukiwań prowadzącego podeszli zawodowo. Umieścili na jednym z portali ogłoszenie i czekali na propozycje. Ze mną skontaktowali się oddzielnie i poprosili o przygotowanie przykładowej godzinnej play listy. Posiedziałem , pomyślałem, ułożyłem listę na 1,5 h.
Efekt ? .Pokonałem 27 konkurentów, którzy odpowiedzieli na ogłoszenie. Od razu zaznaczam, że moja cena nie należała do najmniejszych:).
Oriana napisała "Widzę, że doskonale rozumie Pan co mi w duszy gra :)". Potem poznaliśmy się osobiście, omówiliśmy szczegóły i nadszedł wielki dzień.
Wszystko wyszło na szóstkę. Lista ulubionych nagrań Młodych powalała na nogi nawet najbardziej zaprawionych w boju zawodników a radosny klimat przypadł do gustu wszystkim. Piękne tereny , wschód słońca, poranna rosa sprowokowały Orianę i jej koleżanki do porannego spaceru o 6 rano, na boso po trawie przy dźwiękach "fryzjera na plaży".
O tym,że na weselu raczej nikt nie odpoczął najlepiej świadczy fakt, że na poprawinach większość gości działała na zasadzie " Boże zabrałeś siłę, zabierz i ochotę".
Oriano i Dominiku nigdy nie utraćcie tej dziecięcej radości, która w Was jest- tego Wam życzę.

wtorek, 13 września 2011

KASIA i MARCIN czyli Cytrynówka a nie wódka


W ostatnią sobotę sierpnia prowadziłem wesele w Pałacu Kietlin. Bardzo ładne miejsce, które z totalnej ruiny zmieniło się w urokliwy zakątek dzięki ciężkiej pracy i wytrwałości właścicieli.
Zawsze kiedy ludzie są świadomi, że to ich niepowtarzalne wesele a nie kopiowanie jakiegoś schematu pojawiają się miłe, niecodzienne akcenty.
Kasia i Marcin zaskoczyli wszystkich trunkiem weselnym - własnoręcznie przygotowaną i rozlaną do butelek wyśmienitą Cytrynówką. Moc tego napoju była odpowiednia a smak niebiański:).
Ja osobiście przeżyłem jeszcze jedną wielką niespodziankę. Kiedy po wypiciu szampana za zdrowie i pomyślność Młodych zaprosiłem gości do stołu okazało się, że miejsce dla mnie jest przy stole Kasi i Marcina. Stwierdzili, że inaczej nawet sobie tego nie wyobrażali. Przez kilkanaście lat prowadzenia imprez tak wielki zaszczyt spotkał mnie po raz pierwszy:).
Mogłem się odwdzięczyć tylko w jeden sposób - dać z siebie 110 procent. Nie mi oceniać czy się udało a zatem cytat z maila po weselu Cześć, czołem !!!Chcielibyśmy serdecznie podziękować za przepiękną zabawę i super towarzystwo !!! Naprawdę, lepiej wybrać nie mogliśmy - było SUPER i wszyscy to podkreślają na każdym kroku :))))Jeszcze raz wielkie dzięki !!!!Kasia i Marcin
Ja też serdecznie dziękuję opatrzności , że po raz kolejny postawiła na mojej drodze takich pozytywnych, niecodziennych ludzi. Myślę, że to początek kolejnej bardzo fajnej znajomości.

poniedziałek, 5 września 2011

JOLA i ANDRZEJ czyli Mocna ekipa


Ślub cywilny Joli i Andrzeja odbył się w ogrodzie hotelu Jaster. Nie przeszkodził temu straszny upał panujący na zewnątrz ani słońce świecące prosto w oczy.
Po tradycyjnej lampce szampana i obiedzie część taneczną zaczęliśmy od Elvisa Presleya.
Klasyka sama w sobie. Trochę się obawiałem jak goście poradzą sobie z wysoką temperaturą za oknami i schłodzonym alkoholem na stole , bo jak wiadomo te rzeczy raczej się nie lubią. Obawy okazały się płonne, pewnie dlatego, że Andrzej jest zawodowym wojskowym a jak mówił mój dziadek " czysta munduru nie plami". Koledzy z wojska na tyle się rozbawili ,że w pewnym momencie ustawiłem ich w dwuszeregu i ruszyli krokiem marszowym po sali śpiewając , że to idzie fala:). Strasznie otwarci ludzie. Oczywiście nie do zdarcia na parkiecie. Mocne głowy i otwarte serca. I tego Wam życzę na dalszej drodze życia:)

czwartek, 25 sierpnia 2011

KASIA i SEBASTIAN czyli Klasyczne przyjęcie


Pewnego dnia odebrałem telefon od Kasi, która z nadzieją w głosie prosiła, żebym zagrał jej wesele bo tyle dobrego słyszała na mój temat, że nie chce nikogo innego. Sprawa była o tyle skomplikowana, że miałem już zajęty termin. Jednak co komu pisane to go nie minie-jak mawia klasyk. Po kliku dniach okazało się, że wesele na którym miałem być zostaje przeniesione na inny termin i ku uciesze i radości Kasi spotkaliśmy się i podpisaliśmy umowę.
Kasia i Sebastian nie mieli zbyt wygórowanych żądań:).Miała być dobra muza i prowadzenie, bez oczepin albo jakichkolwiek zabaw. Takie przyjęcie w dobrym tego słowa znaczeniu. I było w najlepszym. Odpowiednio dobrane bloki muzyczne porywały do tańca i nieco starszą młodzież i znajomych w wieku do 30-stki. Z klasycznych elementów był tort i podziękowania dla rodziców , ale to wystarczyło w zupełności, żeby pod koniec imprezy odebrać podziękowania od Młodych i gości. Rozdałem również kilka wizytówek i coś mi się wydaje, że z Kasią i Sebastianem jeszcze się zobaczę. Czego sobie i Im życzę.

sobota, 20 sierpnia 2011

GOSIA i DANIEL czyli Bezalkoholowo :)


Po raz pierwszy w swojej pracy miałem okazję prowadzić imprezę bezalkoholową. Wydawać by się mogło, że w naszym kraju brak alkoholu na imprezie jest równoznaczny z szybkim rozejściem się do domu i brakiem zainteresowania na parkiecie. Jakże mylny to pogląd.
Gosia i Daniel oraz ich znajomi udowodnili, że nawet kropla wysokooktanowych trunków nie jest potrzebna do dobrej zabawy:). Nie musieliśmy czekać, aż czarodziejka zacznie krążyć we krwi. Szaleństwo na parkiecie od pierwszej piosenki do samego końca.
Nikt nie był zmęczony, nikomu się nie kręciło w głowie a panowie pokazywali takie figury taneczne, które pod wpływem skończyły by się gwarantowanym upadkiem partnerki:).
Były tańce zbiorowe, synchroniczne oraz popisy solowe. I dla pewności napiszę, że 80 procent gości to byli młodzi ludzie, którzy mieli w sobie tyle zapału i energii do zabawy, że starczyło by na jeszcze dwie imprezy. A i starszym brak alkoholu zupełnie nie przeszkadzał.
Gosiu i Danielu strasznie się cieszę, że na własne oczy przekonałem się o tym, że jeśli ktoś ma w sobie pozytywne nastawienie do życia i radość płynącą ze środka to żadne wspomaganie nie jest mu potrzebne. Duuuuużo uśmiechu Wam życzę bo wiem , że potraficie tym zarażać.

czwartek, 11 sierpnia 2011

EWA I ADRIAN czyli bardzo rodzinnie


Wesele Ewy i Adriana odbyło się w hotelu Diament we Wrocławiu. Pięknie udekorowana sala we wszelkich odcieniach fioletu z dbałością o najdrobniejsze szczegóły: kwiaty, świeczki, prezenciki dla gości, kolorowe kamyczki na stołach, regulamin wesela. Robiło to niesamowite wrażenie od samego wejścia.
Rodzina Ewy przyjechała z dalekich Suwałk. Okazało się , że jedna z jej cioć z domu jest Sobolewska a ponieważ moi dziadkowie też większość życia mieszkali w tym mieście zaczęliśmy szukać wspólnych korzeni:)
Oczywiście obecność gości z tak daleka musieliśmy też uczcić muzycznie. Pojawiły się augustowskie noce i Beata , takie klasyczne mazurskie piosenki.
Z wyciąganiem ludzi do zabawy nie było najmniejszych problemów. Ustalona przez młodych lista i antylista piosenek przypadła wszystkim do gustu.
Rodziny które się wcześniej nie znały już bardzo zintegrowane opuszczały salę o czwartej rano w szampańskich nastrojach. I gdyby nie konieczność przygotowania sal na 8 rano pewnie zostaliby o wiele dłużej, bo siły i ochoty im nie brakowało.

poniedziałek, 25 lipca 2011

ANIA i ŁUKASZ czyli Złoty Las szaleje


Pierwsze wesele w okolicach Lubachowa zagrałem w zeszłym roku. Od razu te urokliwe tereny przypadły mi do gustu i chyba sporo pozytywnej energii tu zostawiłem, bo w tym sezonie to już druga impreza.
Tym razem padło na restauracje Złoty Las. Do tego wszystkiego zgadaliśmy się z właścicielem , że mamy kliku wspólnych znajomych. Taki to mały jest świat:).
Poprawiny Łukasza i Ani zaczęły się planowo o 14 od ciepłego jedzenia na dobry początek.
Goście trochę zmęczeni, jak to po weselu ale duch w narodzie nie ginie.
Ci którzy nie mogli zostać dłużej rozjechali się do domu ale trzon imprezy, czyli Młodzi i ich znajomi dawali czadu do 24. Muszę przyznać, że nie było zwykłej nasiadówy tylko energetyczne tańce na parkiecie. To, że muzyka łączy pokolenia na tej imprezie nie było czystym sloganem. Starsi tańczyli do nowości, młodzież doceniała klasykę muzyki rozrywkowej.
Na koniec też zostałem doceniony otrzymując podziękowania od Młodych i gości w formie braw i dobrze zmrożonej weselnej czarodziejki:).
Zatem Wasze zdrowie.

czwartek, 14 lipca 2011

JULIA i BARTEK czyli Full Pro :)


Każde wesele jest inne. To które prowadziłem w sobotę dla Julii i Bartka charakteryzowało się dużą ilością młodzieży.
Muszę przyznać, że nieco starsza młodzież znakomicie wkomponowała się w klimat uroczystości. Nikt nie marudził, że do obiadu lecą specjalnie wybrane kawałki w stylu RJD2, Groove Armada czy duffy.
Brawami zostali nagrodzeni młodzi, gdy przeczytałem listę zakazaną: Crazy frogg, kalinka, takie tango, biały miś, disco polo - czyli raczej takie standardy weselne:)
Pierwszy taniec to była klasa - Richard Marx - Now & Forever- super przygotowany do ostatniej sekundy, elegancki z zaskakującymi figurami tanecznymi- wielkie brawa.
Wprawdzie Bartek twierdził, że nie umie tańczyć ale trzeba było go zobaczyć jak wywijał do piosenki MC Hammer - U Can't touch this- lepiej od samego mistrza Hammera:)
Muszę uczciwie przyznać, że za dużo wolnych kawałków nie grałem - rządziły utwory taneczne w klimatach La Roux, Beyonce, Yolanda Be Cool, RnB.
Nieco starsi też mieli coś dla siebie cały półgodzinny blok muzyki eleganckiej a i młodzież wtedy nie siedziała.
Podsumowując to było kolejne bardzo fajne wesele, świetni goście, dobre pozytywne wibracje od początku do samego końca.
I taki sms dotarł do mnie
Marek-dziękujemy za super wesele w sobotę !
Było MEGA. Full pro z Twojej strony:)
Pozdrawiamy, Bartek i Julia
To ja Wam dziękuję za zaufanie i zaproszenie. Myślę,że jeszcze razem podepczemy nie jeden parkiet.
A wczoraj otrzymałem wiadomość następującej treści
Czy ma Pan jeszcze wolny termin 3 września? Byliśmy na weselu Julii i Bartka 09.07 i jesteśmy zachwyceni Pana pracą :) Bierzemy ślub cywilny i wieczorem organizujemy imprezę taneczna dla najbliższych znajomych, około 30 osób. Jeśli ma Pan wolny termin proszę dać znać. Pozdrawiam
Marta Kabat

wtorek, 12 lipca 2011

Niezła Firmówka czyli Piękna gmina Żórawina


Na piątkową imprezę pracowników GZGK w Żórawinie zostałem zaproszony przez Jana, który miał okazje zobaczyć mnie w akcji na weselu swojej koleżanki.
Impreza w sumie niewielka bo dla niecałej trzydziestki pracowników z czego większość stanowili mężczyźni ale dobrze zorganizowana pod każdym względem.
Jedzenie własnej roboty, flaczki robił sam dyrektor, ciasta upiekły pracownice, na grillu kiełbaski, karczki, karkówki i kaszanki, no i alkoholu nie brakowało jak na dobrym weselu:)
Między posiłkami odbywały się konkurencje grupowe : tor przeszkód, składanie wodomierza na czas, prowadzenie do celu po omacku.
Wybrano pracownika roku i pojawiły się tabliczki okolicznościowe dla tych z najdłuższym stażem - 20, 25, 30 lat pracy.
Trzeba przyznać, że chociaż płeć piękna była w zdecydowanej mniejszości to i tańce się pojawiły.
Nieco już zmęczeni nie tylko zabawą:) dotrwaliśmy do pierwszej w nocy chociaż zakończenie planowane było na jedenastą.
A następnego dnia miało się odbyć szkolenie BHP- ciekawe jak wypadło?:)

poniedziałek, 4 lipca 2011

MAGDA i MARCIN czyli Oleśnica piękna jest


Z kolejną młoda parą spotkałem się na tydzień przed imprezą. Wszystkie kwestie załatwialiśmy za pośrednictwem internetu a to dlatego, że Magda i Marcin mieszkają w Wehrheim, ale pochodzą z Oleśnicy i właśnie na zamku w tej uroczej miejscowości odbyło się ich wesele.
Oczarowanie Zbigniewa Wodeckiego rozpoczęło część taneczno - rozrywkową.
Rodzina i zaproszeni goście okazali się bardzo chętni do wspólnych działań na parkiecie i nawet obecność kilku gości z Niemiec nie była żadną przeszkodą:). Język zabawy jest zawsze uniwersalny.
Były radosne pociągi. Goście poznali się lepiej podczas walczyka zapoznawczego. Tańczyliśmy labada. Była rodzina w zoo. Sprawdziliśmy co mężczyźni wiedzą o kobietach.
Nie zabrakło również śpiewów przy stole i urodzonych w styczniu:)
Podziękowaliśmy rodzicom i wyłoniliśmy nawą parę młodą. To wszystko okraszone muzyką, tortem i znakomitym jedzeniem domowej roboty.
Oprócz podziękowania od Magdy i Marcina dostałem jeszcze zaproszenie do Niemiec.
Postaram się skorzystać i mam nadzieje , że z tymi przemiłymi ludźmi jeszcze się spotkam np na jakiś festynie piwnym :)
Mam nadzieję, że jak przyjadą do Polski to również umówimy się na jakieś spotkanie.W końcu muszę zabrać zdjęcia i film z wesela:)

wtorek, 21 czerwca 2011

MARTA i DAREK czyli Tańce w Marii Magdalenie


Kolejne wesele zagrałem i poprowadziłem we Wrocławiu, w znanym mi już hotelu Maria Magdalena.
Przyjecie niewielkie, bo na 45 osób ale zawsze powtarzam, że nie ilość a jakość są ważne. Tutaj jakość była przednia. Goście zorganizowani, chętni do współpracy i zabawy.
Z poruszeniem ich nie było najmniejszych problemów.
Warto napisać o pierwszym tańcu perfekcyjnie przećwiczonym i rozplanowanym co do centymetra podłogi:). Pięknie im wyszło falowanie w rytmie walca.
Tort, oczepiny, podziękowania rodzicom- nie zabrakło również tych stałych, tradycyjnych elementów.
Marta i Darek nie zapomnieli też o urodzinach świadkowej, która dostała wymarzony karnet do spa, zapakowany w wielkie pudło wypełnione styropianowymi kulkami, które pokryły parkiet jak śnieg i towarzyszyły nam do końca wesela :).
A na sam koniec zostali już tylko oni i wtuleni, zapatrzeni w siebie zatańczyli motyw przewodni z filmu duch-miło było popatrzeć.
Życzę Wam, żeby to iskrzenie w Waszych spojrzeniach nigdy Was nie opuszczało.

czwartek, 16 czerwca 2011

FIRMÓWKA NA STATKU czyli tak się bawi EFL


Uwielbiam wodę, przestrzeń i bryzę we włosach.
Dlatego jak tylko dostałem propozycję zagrania imprezy firmowej na statku, połączonej z rejsem nie zastanawiałem się długo.
Wypłynęliśmy o 19 spod Urzędu Wojewódzkiego. Ilość pasażerów to około 70 osób.
Na dobry początek dostali ciepłe jedzenie z grilla i złocisty trunek. Potem wjechały te nieco mocniejsze i w tak sympatycznych okolicznościach przyrody, kiedy już zaszło słońce a rum zaszumiał w głowie przyszła pora na tańce:).
Parkiet na górnym pokładzie może nie należał do największych ale prawdziwy wilk morski nie przejmuje się takimi szczegółami. Były tańce w parach i grupowe deptanie pokładu. Nawet klasyczny pociąg przejechał po statku a to się nie zdarza codziennie:)
Zacumowaliśmy na dwie godzinki w okolicach wyspy opatowickiej w celu degustacji kiełbasek z ogniska.
Wiadomo, że w miłym towarzystwie czas płynie zdecydowanie za szybko i zanim się rozbawiona załoga obejrzała przyszła pora powrotu.
Nikt nie wypadł za burtę, nie było abordażu obcej załogi a zatem rejs można zaliczyć do udanych.
AHOJ - Do zobaczenia na kolejnym.

środa, 15 czerwca 2011

OLA I WOJTEK czyli wesele w Zielonej Górze


Z Olą i Wojtkiem po raz pierwszy zobaczyłem się osobiście, kiedy weszli na salę weselną. Z powodu odległości wszystko załatwialiśmy przez internet i telefon.
Wesele na 93 osoby w praktycznie nowym czterogwiazdkowym hotelu.
Ja od siebie daję dziesięć gwiazdek za wystrój, jedzenie, przygotowanie i nastawienie gości :)
Od samego początku postanowiłem wykorzystać wielkość sali i po pierwszym tańcu wszyscy ruszyli do poloneza, potem pojechał radosny pociąg i tańce w parach.
Siedziały dokładnie dwie osoby:).Reszta pląsała na parkiecie:)
Oprócz jedzenia, tańców i wybornych alkoholi na gości czekała jeszcze jedna niespodzianka - Pokaz barmański. Było na co popatrzeć. Potem można było popróbować wyśmienitych , kolorowych drinków i troszkę żałowałem , że jestem w pracy:)
Były oczywiście tradycyjne elementy : tort, podziękowanie rodzicom, oczepiny.
Wesele zakończyliśmy o 4 30 tylko dlatego, że obsługa musiała przyszykować salę na śniadanie.
Na koniec podszedł do mnie Wojtek z bardzo zadowolona miną i powiedział, że nie wie co piję i jak to robię ale, że dawno nie spotkał człowieka z taką charyzmą i że mnie kocha :).
A kiedy już ruszałem w drogę powrotną z okna wychylił się kolega Wojtka z Sudanu krzycząc na całe gardło "I Love polish Dj ".
Ja również życzę Wam kochani dużo miłości.

piątek, 10 czerwca 2011

AGNIESZKA I PAWEŁ czyli tańce w góralskiej chacie


W pierwotnej wersji z Agnieszką i Pawłem miałem się spotkać tylko na poprawinach. Na weselu miał być zespół. Umowa była podpisana , zaliczka zapłacona. Kilka dni po spotkaniu ze mną Agnieszka zadzwoniła z pytaniem, czy i wesele mógłbym im poprowadzić.
Tak po namyśle stwierdzili, że chcą abym bawił się z nimi przez dwa dni:)
Faktycznie zabawa była przednia. Towarzystwo roztańczone, energetyczne, pozytywne.
To było jedno z tych wesel, na którym nie ograniczaliśmy się muzycznie w żaden sposób.

Buty zostały pozdzierane przy bloku góralskim.

Gardła wysiadły przy muzyce rosyjskiej i biesiadnej.

Buzie się wszystkim cieszyły przy występie mamy Agnieszki i jej siostry w piosence Tercetu egzotycznego.

Późno w nocy młodzież bujała się w klimatach hip-hopu:)
A na zakończenie poprawin Pan młody z kolegami wskoczyli na stół i zorganizowali występ w stylu chippendalesów zostając tylko w samej bieliźnie:). Chłopcy tańczyli, panie piszczały-szkoda, że kamerzysta i fotograf byli już nieobecni.
Co jednak najbardziej będę pamiętał z tego wesela?

Do samego końca zabawy i poprawin,aktywnie tańcząc przy każdej muzyce została Babcia Agnieszki. Trzy razy po nią przyjeżdżali i trzy razy padało zdanie " Ja nigdzie nie jadę". Zeszła z parkietu ostatnia dostając burzę gromkich owacji od młodzieży.
Więcej tak pozytywnie zakręconych babć życzyłbym sobie na weselach:)

Wśród gości obecny był również kolega po "fachu"-dj z dwudziestoparoletnim doświadczeniem, który stwierdził, że zrobiłem kawał dobrej roboty. To było bardzo miłe:)
To wesele na długo pozostanie w mojej pamięci i myślę,że goście obecni również będą je jeszcze po latach wspominać. Czego sobie i im życzę.

wtorek, 7 czerwca 2011

AGATA I MAREK czyli Pawłowickie plenery


Z Agatą i Markiem spotkałem się przed weselem trzy razy.
Już na pierwszym spotkaniu przypadliśmy sobie do gustu, bo jak powszechnie wiadomo wszystkie Marki to fajne chłopaki:)
Zadowoleni z życia, bezproblemowi, z bardzo pozytywnym nastawieniem do rzeczywistości.
Przy takim podejściu od samego początku było wiadomo, że i wesele będzie radosne.
Wesele odbyło się w piątek
Pogoda dopisała aż za bardzo. Na szczęście przed upałem panującym na sali można było uciec w plener przed pałacem. Kiedy już się trochę ochłodziło nie miałem problemów z wyciągnięciem gości na parkiet.
Wiem od Agaty, że tradycyjnie już na słowo "dj na weselu" starszyzna zareagowała z dużym dystansem, ale chyba nie było aż tak strasznie skoro to właśnie oni ostatni schodzili z parkietu a kilka piosenek zostało głośno nagrodzonych brawami:)
Czasy się zmieniają, nastawienie ludzi do wesel również i jeśli tylko odpowiednio połączymy tradycję z nowoczesnością efekty będą wspominane jeszcze przez długie lata:).

82 URODZINY czyli Wielka Niespodzianka


Są takie wydarzenia w życiu każdego człowieka, które bez względu na wiek będzie wspominał przez długie lata.
Jestem pewien, że swoje urodziny długo będzie pamiętać matka Andreasa, niesamowitego człowieka, mieszkającego w Senegalu, który w niecodzienny sposób postanowił uczcić jej święto.
Zorganizował wszystko od A do Z. Wynajął prowadzącego (czyli mnie), zorganizował fotografa i kamerzystę oraz znanego iluzjonistę. Sprowadził prawie całą rodzinę porozrzucaną po świecie i Polsce.
Wszystko dla swojej mamy.
Impreza rozpoczęła się w niedzielne popołudnie w niewielkiej restauracji w Świdnicy.
Po uroczystym obiedzie swój pokaz zaprezentował iluzjonista. Była lewitacja, duchy, latające stoliki, sztuczki z gośćmi i dziećmi obecnymi na imprezie. Wszystko dla trzydziestu kilku gości. Warto dodać, że przygotowanie samej scenografii zajęło cztery godziny. To było coś.
Był tort i zabawa na parkiecie.
Najważniejsze jednak były łzy wzruszenia jubilatki i ten wyraz szczęścia goszczący przez całą imprezę na jej twarzy.
Ogromnym zaszczytem była dla mnie możliwość prowadzenia tych urodzin.

poniedziałek, 30 maja 2011

MARTA I MARIUSZ czyli jak zostałem Kapelmajstrem


Ślub i wesele Marty i Mariusza odbyły się kilkanaście kilometrów od Wrocławia w Karczmie Michelle.
Po raz pierwszy prowadziłem oprawę słowną ślubu cywilnego. Ciekawe przeżycie. Przed samą uroczystością opowiedziałem historię poznania nowożeńców. Taka radosna "pół żartem , pół serio" historia wprowadziła gości w odpowiedni nastrój.
Potem szampan, sto lat, obiad i zabawa, czyli dla każdego coś miłego.
Potańczyła rodzina ze śląska, pobawił się kuzyn z Dani (zawodowy Dj grający w największych dyskotekach, który stwierdził, ze robię kawał dobrej roboty i jest pełen podziwu:)).
Marta i Mariusz usłyszeli swoją dawkę dobrego rocka i rock and rola.
Po zabawach oczepinowych nie byłem już Dj na wesele, tylko zostałem mianowany przez świadka za Śląska na Kapelmajstra i tak już zostało do końca.
I jeszcze wpisy z Facebooka

Marcin 'Mars' Slezak Ale było extravaganza maximale :)

Rafał Makowiec grunt, że kapelmajster dobrze grał do rana:)

Marto i Mariuszu jeszcze raz gorące pozdrowienia. Łamcie schematy, nie dawajcie się przesądom.

środa, 25 maja 2011

Bal Magistra czyli cały świat potrzebuje psychologa


Najbardziej w pracy Dj podoba mi się różnorodność imprez i ludzi których się spotyka.
W piątek miałem okazję stanąć oko w oko ze świeżo upieczonymi magistrami psychologii UW. Impreza na ponad 150 osób w Pałacyku.
Rozpoczęło się od przywitania, przemowy i posiłku.
Ja postanowiłem muzycznie zacząć od sztandarowego nagrania dla takiego kierunku, czyli piosenki Happysad - Psychologa.

Wszyscy politycy dziennikarze
Wszyscy policjanci piłkarze
Każda, każda ręka i noga
Cały mój świat potrzebuje psychologa
Cały mój kraj potrzebuje psychologa
Cały mój świat, żeby stanąć na nogach

I jeśli myślicie, że ci przesympatyczni ludzie każde zdanie zaczynają od pytania-A może chcesz o tym porozmawiać? to jesteście w dużym błędzie.
Nie było zbędnych dyskusji tylko dobra zabawa do 4 rano.
Przekrój muzyczny od Anny Jantar do ZZ TOP :)
I w takich imprezowych klimatach zamknął się kolejny, ważny rozdział w ich życiu.
Kochani, życzę wszystkiego dobrego w "poważnym" świecie i pamiętajcie ....Cały mój kraj potrzebuje psychologa :)

wtorek, 17 maja 2011

Jelenia Góra, Wrocław, Wałbrzych czyli trzy razy impreza firmowa


W życiu każdego prowadzącego nadchodzi taki moment, że musi on zapomnieć o kilku godzinach snu i przestawić się na szybką regenerację.
W ostatni czwartek, piątek i sobotę miałem właśnie taki mini maraton.
Poranny wyjazd do Jeleniej Góry prowadzenie imprezy firmowej do 2 rano, składanie sprzętu, powrót do Wrocławia o 5 a od 9 przygotowanie do kolejnej.Ta zakończyła się o 21, trochę pospałem i wyjazd do Wałbrzycha na piknik organizowany przez Lidla.
Każda z tych imprez miała nieco inny charakter.
W górach 70 osobowa grupa młodych ludzi, którzy mieli w programie zadania terenowe, potem grilla i zakończyli dyskoteką.
We Wrocławiu przygrywałem dla firmy budującej nowe osiedle dla 10 tys. ludzi. Rejs statkiem, piwko, kiełbaski, muzyka-oj było wesoło.
W Wałbrzychu otwarta, rodzinna impreza pod Lidlem-był poczęstunek, dmuchane zabawki dla dzieci, gry i konkursy z nagrodami.
Pogoda dopisała wszędzie, nastroje jak najbardziej pozytywne, a ja poznałem nowych ludzi i objadłem się przysmakami z grilla, czyli imprezy zaliczam do bardzo udanych :)

piątek, 18 marca 2011

OSTATKI czyli Ja plus zespół


Któregoś pięknego styczniowego dnia odebrałem telefon od Roberta z zespołu Kozband z pytaniem czy nie zagrałbym razem z nimi imprezy ostatkowej.Termin miałem wolny, bo wesele które miałem poprowadzić w ten dzień zostało przesunięte na wrzesień.
Pomyślałem sobie czemu nie?. Spotkałem się z Robertem, omówiliśmy warunki i nadeszła ostatnia sobota karnawału.
Impreza na 120 osób, scena, nagłośnienie, oświetlenie i niesamowita zabawa do 4 rano:)
Powiem szczerze, że dawno nie pracowałem z tak fajnym, profesjonalnym zespołem. Żywe instrument, dobrze zagrane i zaśpiewane piosenki, fajny kontakt z publicznością-chłopaki dają radę.
Na tej imprezie każdy dostał muzycznie coś dla siebie. Zespół grał standardy, ja muzykę taneczną. Efekt był taki, że przez 45 minut mieliśmy pełen parkiet, piętnaście minut przerwy na małe co nieco i znowu zabawa.
Podczas przerw odwiedzali nas za kulisami goście i gratulowali świetnego pomysłu na imprezę. Ponieważ dobre pomysły mają to do siebie, że warto je powielać jesteśmy umówieni na andrzejki i sylwestra.

wtorek, 8 marca 2011

I GALA SPORTU czyli dorośli dzieciom


W piątek 4 marca miałem zaszczyt i ogromną przyjemność poprowadzić Pierwszą Galę Sportu w Świebodzicach.
Wśród zaproszonych gości przedstawiciele władz samorządowych , policji , świata kultury.
Impreza miała na celu propagację i rozwój sportu wśród dzieci i młodzieży.
Przy okazji zebraliśmy nieco pieniążków podczas licytacji niecodziennych przedmiotów: piłek z autografami sportowców ,zdjęcia Pani Prezydentowej z autografem, długopisu z limitowanej serii Porsche, oraz gadżetów ufundowanych przez zawodników.
Po części oficjalnej rozpoczęły się działania na parkiecie:)
Ponieważ sport i taniec to zdrowie nikt się nie oszczędzał.Pięknie brylował Pan burmistrz z małżonką w otoczeniu wszystkich gości.I chyba mu się podobało, skoro w pewnym momencie zaczepił mnie w przerwie na posiłek i powiedział ,że widać we mnie zawodowca:)
Impreza zakończyła się o 4 rano,a ja zostałem oficjalnie zaproszony do prowadzenia kolejnych:).Do zobaczenia zatem za rok.

czwartek, 3 marca 2011

BAL FIRMOWY czyli Ja w Świebodzicach


Miejsce imprezy-Świebodzice
Czas-sobota 26 luty
Ilość osób-110
Kilkanaście dni temu odebrałem telefon od Pani Edyty-szefowej firmy Geo Polska.Pytała czy nie zechciałbym poprowadzić karnawałowego balu firmowego dla pracowników.
Dostała namiary na mnie z dwóch niezależnych źródeł.
Pojechałem na spotkanie, ustaliliśmy warunki, porozmawialiśmy o przebiegu imprezy, obejrzałem salę.
Muszę przyznać, że dawno nie miałem okazji grać dla tak zorganizowanej, roztańczonej, rozbawionej od samego początku grupy. Pierwszy blok muzyczny a na parkiecie prawie wszyscy:). To była samo nakręcająca się maszynka do zabawy.I tak do 4 rano.
Muzycznie zdecydowanie więcej polskiej muzyki, ale oczywiście nie mogło zabraknąć kilkunastu "wiecznie zielonych" tanecznych przebojów.
Po raz pierwszy ci ludzie bawili się na imprezie przy Dj. Chyba im się podobało. Dostałem zaproszenie na następne imprezy:)

poniedziałek, 28 lutego 2011

NATALIA I MAREK czyli podwójne imieniny


Pamiętam , że jako mały chłopiec nie mogłem się doczekać jakiegokolwiek święta moich rodziców lub ich znajomych. Imieniny lub urodziny organizowało się w domu przy suto zastawionym stole, na którym pojawiały się domowe wypieki i potrawy.Oprócz tradycyjnych kwiatów dla solenizanta zawsze pamiętano i o mnie-czekoladki i słodycze były obowiązkowe. Po imprezie wracało się taksówką do domu, a na postojach późno w nocy zawsze były kolejki:)
Czasy się zmieniły-nikt już nie czeka na taksówki, ale tradycja spotkań imieninowych na szczęście została.
Taką właśnie imprezę prowadziłem w piątek. Na sali pokolenie moich rodziców i oczywiście muzyka dopasowana do wieku gości. Lubię grać takie imprezy:). Z ogromną przyjemnością odkurzam troszkę zapomnianych wykonawców i przeżywam chwilę radości kiedy z sali padają okrzyki-o rany Anna German, Oscar Benton, Tom Jones..... i wszystkich dziwi , że znam takie utwory. Dlatego jestem Dj i Prezenterem.Muzyka to moja pasja odkąd skończyłem siedem lat i zacząłem regularnie słuchać programu III:)
Pani Natalio ,Panie Marku-jeszcze raz wszystkiego naj... naj... i do zobaczenia na kolejnych imprezach.

środa, 16 lutego 2011

BAL KARNAWAŁOWY DLA DZIECI-czyli Ja kontra 400


Miejsce imprezy-szkoła podstawowa w Obornikach Śląskich.
Czas-piątek 11.02.2011
Ilość uczestników - 400
Są takie imprezy w życiu prowadzącego, że pomimo niezbyt długiego czasu-zabierają energię i eksploatują jak trzydniowy maraton. Bale i dyskoteki dla dzieci do nich właśnie należą.
Tu nie można nawet na chwilkę odpuścić albo przestać się koncentrować na prowadzeniu.
Żywioł, energia, niespożyte siły, chęć uczestnictwa w zabawie i pełne zaangażowanie-takie są dzieciaki.
I dobrze, bo satysfakcja z poprowadzenia takiej imprezy, radość na twarzach uczestników, podziękowania od rodziców i nauczycieli też są kilka razy przyjemniejsze:)
Od samego początku zabawa była na 100%. Jeździły pociągi, był taniec przyklejaniec ,macarena , kaczuszki, czarowanie zwierzątek,lustrzane odbicie, wybór króla i królowej, prezentacje strojów, konkursy taneczne i pięć godzin zleciało jak z bicza strzelił:)
O rok starsi pewnie się spotkamy w 2012.

poniedziałek, 7 lutego 2011

KARNAWAŁ TRWA


Wyjątkowo długi tegoroczny karnawał sprzyja wszelkiego rodzaju imprezom oraz spotkaniom towarzyskim.A zatem jak jest okazja trzeba się pobawić.
W sobotę prowadziłem 50 osobowy bal maskowy:) Maski przeróżne,niektóre bezpośrednio namalowane na twarzach. Towarzystwo rozrywkowe-ale zróżnicowane jeśli chodziło o style i gatunki muzyczne.
Gdy na stołach płynęły trunki wysokooktanowe na parkiecie królowały lata 70, 80, taneczne kawałki z 2010, spokojne reggae ,ostre gitarowe riffy w wykonaniu Suzi Quatro - Devil Gate Drive . Zapomniana nieco Omega i jej" dziewczyna o perłowych włosach" przeplatała się z Lady Gagą - Alejandro i Rihanna - Te amo-czyli mieszaliśmy style i gatunki jak na imprezie trunki.
Wszystkim się podobało na tyle, że zostali o godzinkę dłużej niż planowali.
Niech żyje bal.

poniedziałek, 3 stycznia 2011

SYLWESTER czyli do białego rana


Super zakończenie starego i powitanie nowego roku-czyli Sylwester. Zdecydowałem się na poprowadzenie i zagranie takowego w restauracji Impreza we Wrocławiu. Znany mi lokal, znani ludzie, dobre jedzonko. Impreza na pięćdziesiąt kilka osób. Średnia wieku 35 +.
W dobry nastrój już na początku wprowadzili mnie Karolina i Maciek , którym prowadziłem w zeszłym roku wesele. Stwierdzili,że jestem ich ulubionym DJ i jeśli się mają gdzieś bawić to tylko ze mną. Po takim komplemencie nie mogło być mowy o nieudanej zabawie. Królowały głównie wieczne zielone, sprawdzone przeboje wszystkich dekad. Oczywiście przygotowałem tez kilka niespodzianek muzycznych.
Ostatni goście w szampańskim nastroju wyszli o piątej rano, pytając czy organizujemy w styczniu zabawy karnawałowe bo oni bardzo chętnie się piszą :).

Z okazji Nowego 2011

Niech na co dzień, nie od święta,
gęba będzie uśmiechnięta.
Niech też zdrowie tęgie będzie
i kasiory niech przybędzie.

Wszystkiego Najlepszego.