środa, 11 września 2013

KAROLINA i KRZYSZTOF czyli 100 % zabawy zero alkoholu:)

Historia odnalezienia mnie jako prowadzącego przez Krzyśka i Karolinę klasyfikuje się do tych mało prawdopodobnych ale możliwych. Ponieważ chodziło o wesele bezalkoholowe zarezerwowali wstępnie ludzi z Warszawy specjalizujących się w tego typu imprezach.Miało już dojść do podpisania umowy a tu nagle cena wzrosła o koszty dojazdu i noclegu o prawie 1000 zł. Niestety to przekraczało ich budżet. Nieco załamani postanowili spróbować znaleźć kogoś we Wrocławiu.Jak sami powiedzieli najpierw poprosili Boga o pomoc a potem wujka google i pierwszą stroną jaka im się pojawiła w wyszukiwarce była właśnie moja:)
Szybkie spotkanie,rozmowa a ponieważ przypadliśmy sobie do gustu wiedziałem ,że po raz kolejny obalę mit o tym ,że bez alkoholu nie ma dobrej zabawy. Była bardzo dobra. Od samego początku było tak niecodziennie.
Co można zrobić kiedy nie ma szampana na powitanie ?. Podzielić się z gośćmi chlebem. Piękne i jakże symboliczne w wymowie.A skoro nie trzeba zapraszać na jednego to najlepiej zapraszać na konkursy i zabawy.Muzyka łączy pokolenia, taniec dobrych rad, gorące krzesła, balony z przepowiedniami w to bawili się goście i młodzi.Przy okazji uczciliśmy 9 urodziny Zygmunta ,posłuchaliśmy jak dzieci widzą ślub swoimi oczami, a nagrania za złotej listy Młodych poruszały gości w każdym wieku:).
Wiem ,że przy organizacji wesela bez alkoholu pada pytanie co na to rodzina? Na tym weselu byli ludzie uwaga.... z Mazur ,gdzie raczej nie do pomyślenia jest brak procentów:). To właśnie oni pierwsi potwierdzili przybycie i wcale im nie przeszkadzało ,że z napojów będą soki,woda i cola:) Bo radość zabawy siedzi w człowieku:)
Krzysiu i Karolinko swoją postawą zaprzeczacie teorii,że świat na trzeźwo jest nie do przyjęcia i tak trzymać! Wszystkiego naj......

KASIA i KAMIL czyli zadyma w Łagowie :)

Warto było pokonać 180 kilometrów autostradą aby przez dwa dni bawić na weselu Kasi i Kamila.Od samego początku zapowiadało się interesująco. Przyjechałem na miejsce,rozłożyłem sprzęt a ponieważ została jeszcze godzina do przyjazdu młodych postanowiłem napić się kawy.Nie dane mi to było:) Nagle na salę weszło trzech mężczyzn w kolorowych, nieco odpustowych koszulach i mówią Panie dj my tu gramy a pan jest na drugiej sali. Zaczęło się szybkie przenoszenie , rozkładanie i......zdążyłem. O 17 30 pojawili się gospodarze wesela i gwiazdy wieczoru:). Szampan ,obiad, pierwszy taniec i zabawa do 5 rano z krótkimi przerwami na jednego i coś na ciepło. Pociągi , korowody kręcone i zakręcone po całej sali i na zewnątrz, gdzie z delikatną zazdrością spoglądali uczestnicy drugiego wesela :) i czułem , że pewnie by chętnie dołączyli:). Młodzi poprowadzili tańce synchroniczne dla każdego:). Goście dawali się porwać każdej muzyce a przekrój był naprawdę imponujący-od swingujących klimatów Michaela Buble poprzez folkowe rytmy Eneja do rockowego Red Hot Chili Peppers . Dla każdego coś miłego.Hej wesele tańcowało i na poprawinach się nie oszczędzało. Z bolącymi nogami i pewnie głowami , radością na twarzy, następnego dnia po  posiłku regeneracyjnym zwanym" zupą chmielową" uczestnicy wykrzesali z siebie resztki energii i w sumie przedłużyliśmy poprawiny o godzinę.Skończyło się wielkimi brawami od gości dla mnie i moim zachwytem dla ich kondycji:)
Kiedy już spakowany szykowałem się do powrotu ,zaopatrzony w "weselną czarodziejkę" na zdrowie Kamil powiedział mi -Marek ty tego nie widziałeś ale tam cała kuchnia tańczyła i stwierdzili ,że przy żadnym zespole takiej zabawy nie widzieli.
Cieszę się ,że nie tylko goście świetnie się bawili ,ale również ci którzy dbali o ich podniebienia-myślę,że podobnie jak ja będą to wesele długo wspominać.
Kamilu i Kasiu kiedy dopadnie Was chwilowa nuda przypomnijcie sobie "weselną zadymę w Łagowie"