środa, 15 grudnia 2010

PODSUMOWANIE czyli kolejny udany rok


Ładna , biała i klasyczna zima za oknami. Pada śnieg , delikatny mrozek chwycił a ja z kubkiem gorącej kawy na stoliku postanowiłem rozliczyć imprezowy 2010:).
Działo się ,oj działo. Poprowadziłem i zagrałem :
- 22 super udane wesela
- Studniówkę
- Imprezy urodzinowe-40,50,60 i 80 lat
- Firmowe spotkania połączone z dobrą zabawą dla BZ WBK i sieci wrocławskich aptek
- Piknik dla rady osiedla Gądów
- Dzień dziecka i mikołajki dla Świata Książki
- Dwa razy żegnałem 6-te klasy podczas zakończenia roku szkolnego
- Trzy imprezy andrzejkowe
- I po drodze otwarcie nowych sklepów w Renomie
Pozostała cała masa pozytywnych wspomnień , nowe kontakty w książce telefonicznej , zdjęcia z imprez , nowe doświadczenia i radość na kolejne spotkania i następne imprezy. Przede mną jeszcze sylwester i do zobaczenia oraz usłyszenia w 2011:)

poniedziałek, 29 listopada 2010

ANRZEJKI RAZY TRZY


Muszę przyznać, że imprezy andrzejkowe w tym roku były bardzo owocne. Trzy razy prowadziłem zabawę pod hasłem nocy andrzejkowej.
Pierwsza dla oddziału Ing Śląskiego. Dwie kolejne dla stałych klientów,którzy od trzech lat organizują sobie zabawę ze mną i co roku jest coraz więcej chętnych,więc musimy to dzielić na dwie imprezy:).
Znajomi ludzie, przyjazne podejście, chęć zabawy, bezproblemowość czynią z tych imprez wyjątkową przyjemność tak dla mnie jak i uczestników.
Co roku staram się ich zaskakiwać specjalnymi muzycznymi niespodziankami.Taka to już tradycja tych zabaw nam się narodziła:). Muszę przyznać,że towarzystwo jest otwarte na wszelkiego rodzaju muzykę. Teraz w ramach niespodzianek były między innymi:
- I will survive-po hiszpańsku
- Suzana w koncertowej wersji Rickiego Martina
- La bamba po czesku:)
- Riders on the storm -snoop dogg
- Morskie opowieści-wersja bardzo rockowa
- One way ticket-po rosyjsku
- dla nowych twarzy zaśpiewaliśmy "witajcie w naszej bajce"
Teraz szykujemy się na styczniowy bal przebierańców-osobiście nie mogę się już doczekać.

wtorek, 9 listopada 2010

KASIA I DAWID czyli Bydgoszcz pozdrawia Wrocław


Nie będzie wielkim odkryciem jeśli napiszę,że Wrocław jest miastem napływowym i w zasadzie można tu spotkać ludzi z każdego zakątka Polski. Tym razem padło na Bydgoszcz z której pochodzi Dawid. 80 procent gości przyjechało na to wesele z miasta które wydało nam Zbyszka Bońka :) I przekonany jestem ,że zabrali ze sobą całą masę pozytywnych wspomnień z tej imprezy.
Rodzice na pewno pamiętać będą piosenkę w ramach podziękowań, a nie było to byle co- the doors - riders on the storm .
Ciocia z 30 letnim stażem nauczycielki, która też organizowała imprezy dla młodzieży podeszła do mnie i powiedziała wprost- "Jak usłyszałam , że to będzie wesele bez orkiestry to pomyślałam ,że nie wyjdzie,ale teraz jestem wniebowzięta" . Przy okazji wyciągnęła mnie do tańca ( nie mogłem odmówić):)).
A młodzież obecna na imprezie ...no cóż najlepszym dowodem na to jak się bawili niech będzie fakt, że trzech przyszłych żonkosiów pytało czy dojeżdżam do Bydgoszczy.
Pewnie,że tak. Zatem do zobaczenia.
Kasiu i Dawidzie,wiem,że nie zawsze było u Was w życiu kolorowo,ale przekonany jestem,że przed Wami już tylko same cudowne dni,miesiące,lata.

czwartek, 4 listopada 2010

KAROLINA I MACIEK czyli No stress


W mojej karierze prowadzącego spotykam z różnymi ludźmi,różnymi wyobrażeniami o imprezie. Jedni podchodzą do tego bardzo poważnie i starają się zaplanować dokładnie wszystko. A czasem trafiam na ludzi takich jak Karolina i Maciek, którzy mają niesamowity dar i nie robią problemów tam ,gdzie ich nie ma. Uwielbiam takie imprezy. Tu nie ma zakładania,że coś nie wyjdzie, albo pójdzie nie tak.
Założenie było proste-byle do pierwszego tańca a potem.....niech się dzieje. I działo się. Goście byli tak otwarci na muzykę,że na życzenie zagrałem Deep Purple - Demon's Eye,a nie jest to standard weselny :)i szaleństwo było. Maciek jest wielkim fanem Depeche Mode,więc oczywiście nie zabrakło ich największych przebojów:)
Przyznaję,że najbardziej stresowali się rodzice (taka ich rola),ale po dwóch godzinach stwierdzili,że nie taki Dj straszny jak go malują:)
Karolino i Maćku wszystkiego naj i nigdy się nie stresujcie,bo jak mawia klasyk "Pan Bóg nam grzechy wybaczy ale nasz system nerwowy nigdy"

środa, 3 listopada 2010

GOSIA I TOMEK czyli wesele w krainie karpia


Jak sugeruje tytuł postu wesele miało miejsce w Miliczu. Na wspaniałej sali w restauracji Lema.Muszę przyznać,że nie często mam okazję gościć na tak przyjaznej dla prowadzącego sali. Duża, z ładnym podestem ,z pozytywnym wystrojem. Jak dodamy do tego obecność wspaniałych gości , to nie ma mowy aby wesele nie wyszło:)
Oj udało się to wesele i to bardzo. Oprócz wspaniałego jedzenia (tutaj wielkie brawa dla kucharza za goloneczkę), dużo się działo:
- na pierwszy taniec Pointer Sister - I'm So Excited-co już świadczyło,że spokojnie nie będzie
- Polonez zatańczony przez wszystkich gości i to z figurami
- Występy solowe Gosi i Tomka-śpiewali specjalnie dla siebie do akompaniamentu elektrycznej gitary-po prostu czad
- Specjalna prezentacja multimedialna w ramach podziękowań dla rodziców-Multiplex się chowa
- Pociąg przebierańców-tak efektowny i niesamowity,że fotograf chodził i powtarzał o kurczę ale super
- Pomnik miłości na oczepiny
Nie było nasiadówy,przerwy tylko na szybką regenerację i podniesienie poziomu elektrolitu we krwi :)
A na koniec każdy z gości dostał specjalnie grawerowany kieliszek upamiętniający to wydarzenie. Mała rzecz a sprawiła wszystkim tyle radości.
I taka ciekawostka- w sali na dole tez się odbywało wesele przy zespole. Oni skończyli o 3 My o 5.30.
Gosiu Tomku-włożyliście serce w to wesele i myślę,że na długo w sercach wszystkich pozostanie

czwartek, 14 października 2010

ANIA I JACEK czyli gram z polecenia


To była kolejna impreza zagrana z polecenia.Prawie 80% imprez poprowadzonych przeze mnie to takie , gdzie ktoś był,widział,zapamiętał i podał dalej:).Głównym założeniem była dobra muza i brak żenujących konkursów i zabaw.
Towarzystwo zróżnicowane,głównie znajomi i przyjaciele.Kilka osób na sali już znałem,bo miałem okazję prowadzić imprezy dla firmy w której pracuje Ania.Miło było zobaczyć znajome twarze.
Muzycznie oczywiście bez klimatów biesiadnych i typowo weselnych-głównie królował pop,rock i klasyki taneczne.
Również dzieci obecne na weselu dostały coś dla siebie oprócz odrębnego stołu:)
Zebrałem maluchy na parkiecie i specjalnie dla nich zrobiliśmy kilka radosnych zabaw.
Podsumowując Młodzi zadowoleni bardzo,goście też,rodzice tradycyjnie już pozytywnie zaskoczeni.
Ja też przeżyłem zaskoczenie ,kiedy to kamerzysta po pojawieniu się na sali usilnie szukał wzrokiem prowadzącego-gdzie ja stałem obok. Dlaczego? Zmylił go mój strój.Dla mnie marynarka ,koszula,krawat to normalka a okazało się ,że on najczęściej trafia na Dj w koszulkach,dżinsach,czasami czapeczkach i kogoś takiego szukał.
Szkoda ,że niektórzy prowadzący nie zdają sobie sprawy,że ich strój świadczy o podejściu do ludzi dla których grają...ale oni chyba nie są polecani:)

czwartek, 23 września 2010

KRYSIA I MAX czyli polsko- ukraińska impreza


Wesele Maxa i Krysi odbyło się w czwartek.Tak wypadło.
Podczas gdy inni siedzieli w biurach i myśleli o końcu pracy my piliśmy ,śpiewaliśmy i tańczyliśmy.
Uwielbiam prowadzić wesela polsko-ukraińskie, rosyjskie, gruzińskie.
Ludzie wschodu mają w sobie niesamowitą radość życia i zabawy. Uśmiechnięci ,szczęśliwi, pełni pozytywnej energii-tacy właśnie są i nie boją się tych emocji pokazywać i dawać im upust.
Nie było to duże wesele , ale nie ilość a jakość się liczy!
A jakość była super. Rodzina z daleka i znajomi z Wrocławia. Starsi i młodzież. Wszyscy szybko się zgrali i wspaniale ze mną współpracowali. Pewnych rzeczy nie trzeba było dwa razy powtarzać:)
Strasznie lubię prowadzić takie imprezy-dodają skrzydeł i poczucia dobrze wykonanej pracy.
No i mogłem pograć rosyjskie klimaty,które są strasznie imprezowe :)

poniedziałek, 13 września 2010

ILONA I MAREK IWONA I KAMIL czyli do białego rana


Pierwsza impreza miała miejsce w Pałacyku , druga w Starej Garbarni. Obie trwały do białego rana.Obie wesołe, roztańczone,rozbawione.
Były też niespodzianki w stylu "tak samo ale inaczej".Ilona i Marek postanowili nie organizować gościom tortu weselnego ale.....zamiast tego wjechały na salę babeczki weselne.Obyło się bez krojenia ale było wspólne karmienie :).
Zamiast testu osobowości zrobiliśmy randkę w ciemno-partnerzy okazali się dobrani nieco inaczej niż powinni-ale śmiechu było co niemiara a śmiech to zdrowie.

Przyznam się ,że łykałem łzy wzruszenia,kiedy na sam koniec imprezy Iwony i Kamila zagraliśmy pierwszy taniec raz jeszcze -tylko dla nich i Iwona płacząc ze wzruszenia powiedziała "dziękuję Marek dziękuję bardzo " i rozpłakała się na dobre w mankiet Kamila.
Łez wzruszenia i szczęścia życzę wszystkim młodym-bo warte są hołubienia przez lata.

poniedziałek, 23 sierpnia 2010

HEJ WESELA TAŃCOWAŁY


Wakacje trwają.Sezon weselny również w pełni.
Co tydzień inna impreza ale ludzie zawsze wspaniali :)
Ula i Łukasz , Magda i Robert , Paulina i Maciek , Aldona i Łukasz -oto kolejne szczęśliwe małżeństwa u których miałem przyjemność zagrać na weselu.Bawiliśmy się w Imprezie , restauracji Rodzinnej, Wieży Ciśnień.Zabawy do białego rana.I kolejne miłe wspomnienia wyniesione z tych imprez:)

Przede wszystkim miłe zaskoczenie starszego pokolenia.
Na jednym z wesele usłyszałem od ojca pana młodego , że nie wierzył w to aby jedna osoba potrafiła poprowadzić wesele,a teraz jest tak pozytywnie zaskoczony i wzruszony.Miałem okazję poznać górala ,
który 40 lat temu grał w kapeli na weselach.Wymieniliśmy kilka "zawodowych" spostrzeżeń.
Kilka osób podchodziło i z pewnym niedowierzaniem pytało czy przypadkiem nie pracowałem w radio ,bo głos taki jakiś znajomy:).
Byli wspaniali wujkowie z mocnymi tenorami i umiejętnością śpiewania przy stołach,czyli tradycji stała się zadość.
Trafił się również dziadek z tak radosnym podejściem do życia i dystansem do siebie,że aż miło było popatrzeć jak ten człowiek tańczy z prawnuczką,albo wywija w peruce afro przy rytmach Jacksona.
Każda z imprez była na swój sposób inna , niepowtarzalna ,wyjątkowa.Mam nadzieję,że byłem wspólnym mianownikiem na tych weselach , który po latach , gdy pamięć zacznie zawodzić a czas zatrze obrazy nadal będzie budził delikatne , miłe ukłucie w okolicach serca.....był taki Pan Marek.

poniedziałek, 19 lipca 2010

KASIA I MACIEK czyli w stylu Open'er Festival


Dobra muza to podstawa zabawy. Jeśli trafia się dodatkowo na ludzi znających się na muzyce to przyjemność grania na takiej imprezie jest podwójna.
Takie wesele miałem w ostatnia sobotę. Kasia i Maciek -ludzie słuchający dobrej muzy, których znajomi też muzycznie byli bardzo obyci. Kaszany i weselnych typowych piosenek nie było.
Zabawa przy wykonawcach tegorocznego Open'era plus rock dobry pop-mieszanka idealna :) Niestety na tyle rzadko spotykana na weselach ,że para fotografów, którzy byli obecni z uznaniem i zachwytem podchodziła do repertuaru - troszkę odpoczęliśmy od prawego do lewego i jesteś szalona:).
A oto treść sms od Kasi:
Dziękujemy za super imprezę. Wszyscy mówią ,że Dj był bardzo fajny nic dodać nic ująć (ja się wyszalałam na maksa,Maciek:"ice ice baby":))
To tyle w temacie. Pewnie z Kasią i Maćkiem pojedziemy w przyszłym roku razem na festiwal do Gdyni :).

piątek, 16 lipca 2010

MARTA I BERNARD czyli zaplanowane od a do z


Za mną kolejna zagrana impreza weselna.
Tym razem para pracująca w stolicy ale pochodząca z Wrocławia. Telefon do mnie dostali od konkurencji :). Po kilku nieudanych spotkaniach z Dj Z Wrocławia (nie napiszę z którymi) trafili do mnie. Polubiliśmy się już na pierwszym spotkaniu jeszcze zimą.
Wesele w Wieży ciśnień dopracowane w najdrobniejszych szczegółach (to cecha Pana Bernarda) organizacyjnych, konsumpcyjnych i muzyczny.Było wiadomo kto za co odpowiada.
Start o 17 30-powitanie , obiad, deser-pierwszy taniec. Bernard troszkę się obawiał ,że goście będą siedzieć jak na tureckim kazaniu-ale lęki okazały się na wyrost. Było klasycznie ,romantycznie ,rockowo ,tanecznie (nawet rura została obtańczona)- praktycznie każdy gość miał dla siebie piosenkę z dedykacją -nawet rodzina z Ukrainy i dzieci.
W takich to dobrych nastrojach zakończyliśmy o 4 rano.
I jeszcze opowieść podsłuchana na imprezie (zupełnie przypadkiem) .Tydzień wcześniej też było wesele z dj ale......podziękowano mu w trakcie i menadżer puścił coś z płyty. Szkoda,że są tacy ludzie którzy psuja rynek i co gorsze ten wyjątkowy dzień dla wielu ludzi.

środa, 14 lipca 2010

40 Lat minęło


Warto mieć siostrę,która pomyśli ,przygotuje wszystko i przywiezie jubilata na gotowe.
W piątek 9 lipca taką właśnie niespodziankę urodzinową przygotowaną z okazji 40-tki brata prowadziłem.
Magda,główna sprawczyni całego zamieszania,skrzyknęła rodzinę i znajomych jubilata,zamówiła torty,znalazła mnie i miejsce i.......królowała na parkiecie oraz przed mikrofonem ,bo karaoke tez mieliśmy.Śpiewali starsi,śpiewali młodsi.Namawiano usilnie i mnie ale nie dałem się skusić-robiłem za to chórki :)
90 procent muzy to były przeboje polskie takie ze złotych czasów naszej muzyki rozrywkowej.
40 lat minęło jak jeden dzień.......impreza też .Do zobaczenia na następnych w podobnym składzie ,bo już mi zapowiedziano,że kilka się szykuje:)

MAREK I JOASIA czyli wiemy czego chcemy


Sobota 29 czerwiec.Okolice Świdnicy.Piękne miejsce otoczone górkami z widokiem na tamę i swojskim klimatem.
Ślub odbył się na zielonej trawce przed lokalem.Pogoda dopisała i tak jak przewidywałem goście woleli siedzieć na zewnątrz niż w środku.Wcale się nie dziwię:).Muzę słychać było wszędzie więc z miejscem do zabawy nie było problemu.
A zabawa oj przednia i nie koniecznie w klimacie weselnych standardów.
Dużo klimatów bałkańskich,folklorystycznych,rockowych,reggae,na koniec był nawet punk:)
Takie było zapotrzebowanie i tacy goście,głównie znajomi i przyjaciele,dużo młodzieży uświadomionej muzycznie,takiej która jeździ na koncerty,albo sama te koncerty organizuje.
Marek, Pan młody ,swego czasu grał w kapeli i nosił dready.Tak ,że kiczu muzycznego nie mogło być. I nie było do samego końca czyli do 4.
I jeszcze wielkie brawa za jedzonko-super przygotowane na miejscu,takie babcine w smaku.
To była uczta dla podniebienia.

piątek, 25 czerwca 2010

ZAKOŃCZENIE ROKU


Wtorek.Szkoła podstawowa 34.Koniec roku.
Cztery godziny ,które potrafią wykończyć:)60 dzieci pełnych energii, ciekawości,chęci popisania i różnych upodobań muzycznych,czyli mieszanka wybuchowa-a ja sam z nimi na sali gimnastycznej.Na szczęści nie robiłem tego po raz pierwszy i wiedziałem,czego można się spodziewać:).
Najpierw wyznaczyłem granicę,której nie wolno im było przekraczać-jeśli chodzi o zbliżanie się do kolumn i świateł,a potem.....chłopaki tradycyjnie przez godzinę ganiali się i chichrali,dziewczęta podrygiwały w grupach.

Na szczęście zawsze można w takiej grupie odnaleźć przewodnika i animatora.Tym razem była to Ola.
Zaczęliśmy kręcić pociągi, macareny, lambady, kaczuszki ,can cana ,zorbę,taniec irlandzki,wspólne śpiewanie Piżamy Porno i poszło.Oczywiście dzieciaki chciały jeszcze ale Pani dyrektor powiedziała zdecydowane Nie.

Udanych wakacji szczęściarze.I obyście jak najszybciej zaczęli doceniać to ,że nie musicie chodzić na urlop:)

JOASIA I WŁODEK-Sama radość


Nie zawsze duża ilość gości gwarantuje super zabawę.
Czasem w granie najbliższej rodziny i znajomych szalejemy do upadłego:).
Takie właśnie szaleństwo było w sobotę 19.06 na weselu u Joasi i Włodka.Grono niewielkie,bo tylko 32 osobowe,ale za to rozrywkowe za 320 osób.Muzyka im w tańcu nie przeszkadzała.Śpiewać, krzyczeć,gwizdać,ryczeć też się nie wstydzili.Niesamowite towarzystwo.Roześmiani,zadowoleni,pełni chęci do życia.Przyszli na wesele z tym wewnętrznym ogniem,który jest najważniejszy.Z tą chęcią zabawy,która rozpala do białości.
Ciekawostką jest to ,że nie było wódki tylko wino do picia-czyli można bez ostrego dawania w palnik.
Długo i bardzo mile będę wspominał to wesele.
Już mam zapowiedziane,że poprowadzę imprezę weselną siostry pana młodego-bo jak nie to on nie przyjdzie:)
I kiedy już pakowałem sprzęt a goście powoli się rozchodzili-podeszli do mnie rodzice młodych,żeby mi podziękować.Mama stwierdziła,że jestem 100 razy lepszy niż orkiestra a tato życzył 100 lat zdrowia,życia i takiego grania.I skrzydła mi urosły:)

poniedziałek, 14 czerwca 2010

MARATON PLENEROWY



No i się zaczęło.Plenerowe imprezy.

W sobotę pobudka o 5 ,bo na 7.30 musiałem być w Elektrociepłowni.Już 3 raz prowadziłem tam dni otwarte.
Pogoda i frekwencja dopisały.Goście zwiedzali zakład,a po wycieczce czekały na nich lody i atrakcje dla dorosłych i dzieci.Jazda samochodami na prąd,pokazy taneczne,stanowiska malarskie i edukacyjne.Można było zagrać w baseball i tenisa.

Koniec o15-szybko w samochód i pojechałem na kolejną tym razem pracowniczą imprezę plenerową.800 osób z rodzinami i dziećmi.Zabawy zespołowe i indywidualne-oczywiście z nagrodami,grill i piwko-oczywiście dla dorosłych-i tradycyjny niedosyt biesiadników kiedy kończyliśmy o 19.W domu byłem ok północy,bo jeszcze trzeba było spakować sprzęt-a jest tego trochę:).Tak spędziłem sobotę.O wypoczynku w niedzielę mogłem zapomnieć.

Zostałem poproszony o poprowadzenie pikniku osiedlowego na Księżu.Taka impreza otwarta dla mieszkańców.Też cała masa atrakcji-występy młodszych i nieco starszych,konkursy z nagrodami.Najwięcej śmiechu było przy konkurencji rzucania jajkami:)
Na koniec występ zaproszonego zespołu i pokaz tańca ognia.
Rozochoceni napojami "chłodzącymi" mieszkańcy zapełnili trawiasty parkiet przed sceną i zaczęły się góralskie tańce:).
I pewnie trwałyby do późnych godzin nocnych-ale....skończyliśmy zgodnie z planem o 21.
Podziękowaniom ze strony Rady osiedla nie było końca.Faktem jest ,że impreza była bardzo udana i wszyscy byli zadowoleni.A jak powszechnie wiadomo zadowolony klient jest najważniejszy.Już mam rezerwację na kolejne imprezy.

Chwała imprezom plenerowym i ich organizatorom.


poniedziałek, 7 czerwca 2010

AGNIESZKA I MACIEK czyli hotel i pałac



Ostatnio przekonałem się jak różne potrafi być podejście do imprezy w zależności od miejsca.W piątek pomagałem prowadzić wesele w hotelu (nazwy nie wymienię-bo nie warto).Podejście organizatorów typowe dla myślenia-wydusić z klienta ile można a jak zacznie zdychać to odpuścić.Niewiele zgadzało się z ustaleniami i co do menu i co do wystroju sali.Np. coś co nazywa się w umowie przyozdobienie sali balonami polegało na puszczeniu 15 baloników z helem pod sufit (z czego 2 od razu strzeliły,reszta się skupiła w rogu od podmuchu klimatyzacji)-cena za takie "fantastyczne" przyozdobienie-500zł-Szok.

Zupełnie inne podejście mieli organizatorzy w pałacu w Pawłowicach-tu zadziałała zasada klient płaci i to nie mało ,ale dostaje to co mu się należy,czyli piękną dekorację i wystrój zgodnie z uzgodnieniami,wspaniałe jedzenie,miłą obsługę-full serwis.
Tymi szczęśliwcami,którzy zostali tak pozytywnie potraktowani byli:Agnieszka i Maciek.Super ludzie,zaprosili wspaniałych gości i mieliśmy bardzo udane wesele:).Zauważyłem,że im fajniej reagują ludzie na to co się dzieje tym bardziej człowiekowi wychodzi:).zaczyna się samo nakręcać-goście mają swoje pomysły ja dorzucam swoje i pełen sukces.A ja przeżyłem swoje pięć minut-kiedy tato Maćka po kolejnym tańcu stanął na środku sali i zainicjował radosnym okrzykiem-Brawo dla Dj-dla takich chwil warto dać z siebie wszystko!!!!

AGATA I WOJTEK czyli underground


Miejsce zdarzenia-Pałac Krasków
Czas 29 maj 2010
Ilość osób-ok 60
Ładne miejsce,ładni ludzie,dobre jedzonko,piękne sale i wodzirej do pomocy.Agata i Wojtek troszkę na szybko wszystko organizowali ale wyszło super.Przyjazd o 17 starą limuzyną,szampan i balony z helem na dobry początek.Balony oczywiście poleciały do nieba,nie do gardła:),choć przez chwile mieliśmy z wodzirejem taki pomysł:).Do obiadu przygrywał pianista-do tańca ja.
Obecność większej ilości znajomych i przyjaciół oraz preferencje muzyczne sprowadziły imprezę na rockowe tory:).
Były wspólne tańce-rozpakowywanie prezentów.Sporo obrazów i artystycznych podarków otrzymali młodzi.Będą mogli sobie powiesić na ścianie PABLA PICASSA-to prezent od Leszka Czarneckiego-tak wszystko się zgadza to ten człowiek o którym myślicie.Był gościem na tym weselu.
Młodzież dała radę ,chociaż w pewnym momencie zrobiło się garden party na zewnątrz-ale nikomu to nie przeszkadzało-pogoda dopisała, muzyczka grała, alkohol płynął strumieniami-ostatni położył się świadek-o 5. Ja zdecydowanie później-zmęczony ale szczęśliwy.

wtorek, 1 czerwca 2010

SEZON TRWA


Troszkę mnie tu nie było-ale już nadrabiam zaległości :)
A zatem po kolei :
Jeszcze w czasie trwania żałoby prowadziłem mało żałobną imprezę dla Pani Joasi i jej męża-ślub i 40 urodziny w jednym:).Bardziej traktowaliśmy to jak urodziny niż wesele-około 60 osób głównie znajomi z pracy i studiów.Rodzinka po obiedzie pojechała do domku.Reszta towarzystwa bawiła się do 4.Nie było konkursów, oczepin itp.Taka prywatka 40 latka raczej-ale mocno zakrapiana bardzo dobrymi gatunkowymi alkoholami i z super jedzonkiem.Było na tyle ostro,że już po imprezie,kiedy goście rozjechali się do domku a my z obsługą w poczuciu dobrze spełnionego obowiązku zbieraliśmy sie do wyjścia do lokalu wtoczyła się dosłownie jedna z uczestniczek w poszukiwaniu telefonu , który zaginą w akcji.Niestety poszukiwania spełzły na niczym.Kamień w wodę.

Na szczęście bez strat obyło się w następnym tygodniu na firmowej imprezie organizowanej prze Pana Jacka dla swoich pracowników,a raczej pracownic:).Podział sił był bardzo nierówny-15 kobiet 2 mężczyzn.Organizator z pewną nieśmiałością podchodził do tematu,ale po moich zapewnieniach,że kobiety we własnym gronie bawić się potrafią ( w przeciwieństwie do panów!!!),ciśnienie wróciło do normy.I faktycznie impreza niewielka ale czadowa-Panie dały radę-tańce ,śpiewy,wygibasy-radośnie i na luzie.Panowie też skorzystali.Konkurencji prawie żadnej-żyć nie umierać.


I nadszedł maj-wprawdzie nie tak piękny jak być czasem potrafi-ale do dobrej zabawy pogoda nie jest potrzebna.
15 maja wesele Dominiki i Daniela.Restauracja kubańska.Najbliższa rodzina i przyjaciele.Dawno nie prowadziłem wesela na którym było tyle łez wzruszenia i radości.Płakali rodzice,ciocia Zosia,o imieninach której również pamiętaliśmy.Płakała panna młoda,kiedy Daniel wręczał jej bukiet białych róż do piosenki Ziyo.Ze śmiechu płakali goście,kiedy koledzy młodego tańczyli jezioro łabędzie i zrobili teledysk do nagrania Stauros-jaki tu spokój.Oj spokojnie to nie było:)A ciocia Zosia chce żebym grał na poprawinach jej syna-i pewnie zagram.

SMUTEK I RADOŚĆ


Życie jest nieprzewidywalne.
Wielka tragedia narodowa i radość ślubu i wesela.Tak było w ostatnia sobotę.Ślub i wesele Oli i Piotra.Wiedziałem ,że nie można udawać iż nic się nie stało.
Wejście gości na salę,szampan w ręku i pytanie w oczach jak to pogodzić z atmosferą tragedii.I tu sprawdza się rola i wyczucie prowadzącego.

Przywitałem gości. Powiedziałem ,że dziwny to dzisiaj czas -z jednej strony nostalgii z drugiej radości nowej rodziny.Na tej sali będziemy po stronie uśmiechu i zabawy,ale minutą ciszy oddajmy cześć tym którzy odeszli.I atmosfera została oczyszczona.Nastąpiło katharsis.Ludzie tego potrzebowali i oczekiwali.

Potem tradycja i nowoczesność:).Śpiewy przy stołach i taniec na parkiecie.Podziękowania rodzicom i tort weselny.Przerwy na płonącą szynkę i gorzką wódkę.Zabawy na oczepiny i piosenki na życzenie.Do 4 rano.

Co oprócz wspomnień zostanie mi po tej imprezie?

Na koniec podszedł do mnie jeden z gości i okazało się ,że to już trzecie wesele na którym bawi się razem ze mną.I ciągle mu się podoba.A na początku kiedy zmierzałem w stronę palarni zaczepiła mnie para młodych ludzi i powiedzieli,że mam niesamowitą charyzmę:).To zdarzyło mi się po raz pierwszy.Usłyszeć,że mam charyzmę.

Olu i Piotrze wszystkiego dobrego.

niedziela, 28 lutego 2010

TOP 100 CZYLI FORMAT NA IMPREZIE


Do napisania tego postu sprowokował mnie mail Pana Tomka, który dostałem w piątek.Oto treść:
Witam serdecznie Panie Marku.
Szukamy kogoś kto poprowadzi nasze wesele 2 października 2010.Jest jednak pewna trudność (przynajmniej dla niektórych Dj).
Znudzeni już jesteśmy stałym,powtarzanym przez zespoły i Dj repertuarem muzycznym.Dość mamy Budki suflera,wham, abby ,bonym,macareny, bamboleo ,lambady,kazaczoka ,coco jambo, acapulco itp. itd.Sam Pan pewnie wie najlepiej.Nie wspominam już o jesteś szalona i innych tego typu nagraniach.Wszędzie to samo i tak samo-czasem tylko w innej konfiguracji-jakby inna muzyka nie istniała :).Spotkaliśmy się już z kilkoma Dj niby z wielkim doświadczeniem,ale żaden z nich nie zaskoczył nas swymi propozycjami.Przeciwnie ,zapewniali raczej ,że bez takich nagrań wesele nie będzie udane.Kontakt do Pana dostałem od kolegi z pracy ,który był bodajże na dwóch imprezach granych przez Pana i stwierdził,że potrafi Pan zaskoczyć i to bardzo pozytywnie:).Czekam na odpowiedź czy ma Pan wolny termin,a jeśli tak,czy moglibyśmy się spotkać np jutro i zapoznać z Pana propozycjami.
Pozdrawiam
Tomek i Małgorzata


Pomyślałem, że Pan Tomek ma sporo racji. Jako prezenter radiowy miałem tylko jedno skojarzenie Format, czyli te same 100 albo 200 piosenek nastawione do odtwarzania w radio i uświadomiłem sobie, że na imprezach jest podobnie.
Termin miałem wolny. Na szczęście sam staram się faktycznie kombinować muzycznie na prowadzonych imprezach i nie wbijać w jeden kanon, dlatego jeszcze nie zagrałem dwóch podobnych imprez :).
Podjąłem się zadania. Przejrzałem bazę muzyczną, pomyślałem i stworzyłem propozycję 200 nagrań do tańca i zabawy omijając jak ognia powtarzanych wszędzie nagrań.
Umówiłem się na spotkanie i z pewną nieśmiałością przedstawiłem swoja listę. Piłem kawę a Pan Tomek czytał,czytał,czytał.....
Skończył, popatrzył na mnie, uśmiechnął się szczerze i powiedział, że bardzo mu się podoba. Fakt nie zna niektórych piosenek, ale ogólne założenie muzyczne jest bardzo pozytywne . I tak to porozmawialiśmy sobie jeszcze przez 1,5 h o muzyce, prowadzeniu niekonwencjonalnych zabaw (przydała się moja wyobraźnia i wykształcenie animatora). Na koniec podpisaliśmy umowę.
Parę lat temu miałem podobną sytuację. Młodzi znudzeni Formatem na imprezach postanowili, że u nich będzie inaczej. Listę nagrań ustalaliśmy na trzech spotkaniach. Oni mieli swoje propozycje ja dorzucałem swoje i wyszło tego tyle, że starczyłoby na 3 imprezy :).
Warto było się postarać. Pamiętam, że w pewnym momencie wesela za szybą lokalu ustawił się całkiem spory tłum widzów ( lokal w rynku we Wrocławiu), którzy przylepieni do okien obserwowali zabawę. Pewnie byli zdziwieni, że można tak dawać czadu.I nie było to jesteś szalona.
Formatowi na imprezach mówię zdecydowane NIE.

piątek, 26 lutego 2010

URODZINY


Czasem na imprezie czuję się jak członek rodziny. Znane twarze, ludzie, świetny nastrój.
W sobotę prowadziłem urodziny Pani Doroty.
W zeszłym roku jej męża. Na sali kilkanaście osób ,które już były na imprezach prowadzonych przeze mnie .
Typowo domowa atmosfera.
Większość podchodziła i witała się osobiście. Była nawet jedna słuchaczka, która zawsze chciała mnie poznać:).
Wymyśliłem sobie imprezę w stylu polskich dancingów i prywatek .
Pomysł przypadł do gustu na tyle , że goście którzy przyjechali z nad morza postanowili zabrać mnie w tym roku do siebie na imprezę urodzinową. Tak dobrze się bawili do 3.

Już się cieszę na ten wyjazd.Dawno nie byłem nad polskim morzem.
Pewnie znowu poznam wspaniałych ludzi, którzy na przekór wszystkiemu wiedzą,że bal mamy raz w życiu,bo" życie to bal jest nad bale "