poniedziałek, 24 grudnia 2012

ANIA i MARCIN czyli Wesele" uskrzydlające"

Ten wpis rozpocznę trochę nietypowo, bo od maila jaki dostałem od Ani.
Witaj Marku! Jeszcze raz dziękujemy że byleś z nami w tak wyjątkowym dla nas dniu. Dzięki Twojemu profesjonalizmowi bawiliśmy się świetnie. Aż szkoda że nie można tego powtórzyć, ale spokojnie mam Brata więc może się jeszcze spotkamy. Twoja osoba bardzo spodobała się gościom - ten Dj jak on się świetnie bawił- tak wszyscy mówili i mieli wrażenie że znamy się od lat.  Ponieważ wniosłeś tyle ciepła i pracy w ten dzień w ramach podziękowań przesyłamy link do kilku zdjęć z naszej sesji ślubnej. Marku wybór Twojej osoby jest jak wygrana w kumulacji w lotka- miałam nosa :-).
Właśnie dla takich słów szczerych i niewymuszonych warto dawać z siebie wszystko co najlepsze. To bardzo miłe uczucie , kiedy człowiek dostaje potwierdzenie dobrze poprowadzonej imprezy:).
Przyznaję ,że bardzo szybko zaiskrzyło między mną i gośćmi. Okazało się również,że niektórzy już mieli przyjemność bawić się razem ze mną:). Teraz czekam na dwie rzeczy-wesele Ani brata i jestem umówiony z Młodymi na prywatne spotkanie konsumpcyjno - wspomnieniowe.
Życzę aby Wasze małżeństwo codziennie dostawało takich skrzydeł jak ja po Waszym weselu.

sobota, 15 grudnia 2012

OLA i ŁUKASZ czyli Zabawa w Skałce

Kilka kilometrów od Wrocławia, w malowniczej okolicy znajduje się zajazd "Banderoza". Sporo zieleni, woda, spokój-czego więcej trzeba do organizacji wesela. To miejsce upatrzyli sobie Ola i Łukasz. Zawsze podziwiam ludzi, którzy nie spinają się na siłę i nawet w tak ważnym dniu nie dają się zjeść nerwom i emocjom. Jak szczerze powiedział Łukasz na spotkaniu on za bardzo nie odnajduje się w klimatach wesel-dlatego zdaje się na moje doświadczenie:). Było klasycznie ,ale nie zabrakło też indywidualnych akcentów muzycznych. Na pierwszy taniec Elvis Presley -przygotowany na szybkim kursie i coś mi się wydaje , że kartkę z nazwami figur Pan Młody zachowa na wieczną pamiątkę:). Enej, Kukiz, Kult i Dżem ruszały gości i tych nieco starszych i oczywiście młodzież. Zresztą na koniec to praktycznie mieliśmy koncert Rydla na życzenie:). Ponieważ sama sala jest utrzymana wystrojem w stylu country-podczas wjazdu płonącego udźca obsługa pokazała swój popisowy taniec rodem z dzikiego zachodu. Muszę również napisać o bracie Pana Młodego którego radość zabawy i energia w połączeniu z moim pozytywnym nakręceniem spowodowały, że nie było czasu na zmęczenie, a jak już odpoczywaliśmy to też nie bezczynnie tylko np oglądając film niespodziankę.Fajnie było! Goście fajni!!. Młodzi fajni!!!
Wszystkiego naj raz jeszcze!

niedziela, 2 grudnia 2012

KAROLINA i PIOTR czyli Tańce w Opolu

Muszę się uczciwie przyznać, że jadąc na poprowadzenie  imprezy zawsze towarzyszy mi lekka trema i pytania czy wszystko wyjdzie  a Młodzi i goście będą zadowoleni.Podobno każdy szanujący się prowadzący tak ma :). Jadąc na wesele Karoliny i Piotrka byłem zupełnie spokojny o efekt końcowy. Kilka miesięcy wcześniej prowadziłem imprezę rodzinną i w zasadzie wiedziałem czego się można spodziewać a i większość gości już mi była znana.
Pozostałą część poznałem z jak najlepszej strony. Niesamowici ludzie potrafiący pobawić się przy "opolskich dziouchach" i dać czadu do piosenki "Balada Boa" tylko po to , żeby w nagrodę zatańczyć Kankana:)
Młodzi od pierwszego tańca wyznaczyli dobre muzyczne klimaty pokazując się w nagraniu "september".
Na przyjęciu nie brakowało również fanów Dżemu , którzy dostali swoją porcję Ryśka.
To była kolejna niesztampowa impreza-taka zostająca na długo w pamięci.Przy podziękowaniach dla rodziców uniknęliśmy wzruszeń na siłę i zamiast tego pojawiło się Pasowanie na Teściów.Mam nadzieję,że dotrzymają danego publicznie słowa:)
I jeszcze sms od Karoliny "Marku, bardzo dziękujemy Ci za imprezę- było mega!!!. Wszyscy goście nam dziękowali za świetną  imprezę ,aż żal było kończyć:).Jak to powiedział wujek po prostu Mistrz-zgadzamy się w 100%!!!.
Ja również Wam dziękuję i do zobaczenia na kolejnych Mistrzowskich Imprezach:)

niedziela, 28 października 2012

ALICJA i MIREK czyli Na wzgórzu

Są takie miejsca we Wrocławiu, które mijamy bardzo często, oglądamy na zdjęciach, nawet chodzimy na spacery ale w nigdy nie powiedzielibyśmy, że można tam zrobić wesele. Są tacy ludzie , którzy mają w sobie odwagę robienia czegoś inaczej i po swojemu. To właśnie dzięki Alicji i Mirkowi odkryłem na nowo Wzgórze Partyzantów. Tam właśnie odbyło się ich wesele. Musieliśmy tylko pokonać niedogodności nagłośnienia dwóch sal i przekonać gości, że wycieczki schodami w górę i w dół mają swoje zalety:)
Reszta to już była przysłowiowa pestka. Tym bardziej ,że naprawdę bezstresowo podeszli do wesela sami najbardziej zainteresowani:). Na wejście U2 , podczas wjazdu indyka (nie prosięcia!!) Rammstein,do krojenia tortu Led Zeppelin -to chyba najlepiej świadczy o bardzo indywidualnym nastawieniu. Oczywiście goście muzycznie odnaleźli różne  klimaty do zabawy-od Nat King Cole  poprzez O-Zone do Zakopower.
Kiedy rano pakowałem sprzęt spojrzałem ze wzgórza na śpiący jeszcze Wrocław i pomyślałem, że mieszkam już tu ponad 20 lat a jeszcze potrafi mnie to miasto zaskoczyć. Alicjo , Mirku wielu pozytywnych zaskoczeń życzę Wam na nowej ,wspólnej drodze:).


sobota, 27 października 2012

BEATA i TOMEK czyli w Brylantowej

W hotelu Jasek sal jest kilka. Ja okupowałem tę na dole-brylantową.Tam właśnie swój wielki dzień postanowili zorganizować Beata i Tomek. Najpierw poznaliśmy się wirtualnie i zaiskrzyło:). W realnym świecie polubiliśmy się jeszcze bardziej. Oni wiedzieli czego chcą ,a ja postarałem się zrealizować to na ile umiałem. Chyba się udało. Mimo tego, że nie było to największe wesele w Jasku-my wychodziliśmy ostatni:) Następnego dnia otrzymałem takiego maila:
Witaj Marku,
Chcielibyśmy Ci  raz jeszcze  serdecznie podziękować za wspaniały udział w naszym dniu. Muzyka super, Twoje zaangażowanie, ogólnie całokształt to pierwsza klasa:) Z chęcią będziemy Ciebie polecać każdemu kto liczy na super zabawę. Pełny podziw za profesjonalizm. Pięknie dziękujemy i mamy nadzieję, że jeszcze kiedyś się zobaczymy, może już nie na naszym ślubie bo to już się nie zdarzy:) ale z chęcią przy innej okazji. Pięknie dziękujemy:)
Beata i Tomek
Ja też z chęcią bym się jeszcze z Nimi spotkał. Jak to mówią-życie jest nieprzewidywalne i wszystko się może zdarzyć.Zatem do zobaczenia.

niedziela, 21 października 2012

EMANUELA i GRZEGORZ czyli Bezprocentowo :)

Nie zdążyłem jeszcze dobrze wyczyścić butów z nadmorskiego piasku a już rozkładałem sprzęt pięćset kilometrów od morza w Jeleniej Górze. Szykowałem się do kolejnego wesela Emanueli i Grześka. Miałem już niesamowitą przyjemność prowadzić wesele jego brata rok wcześniej i wiedziałem czego się można spodziewać:). Dobrego ,bardzo pozytywnego szaleństwa na parkiecie. Zadowolonych, uśmiechniętych i szczęśliwych ludzi na sali.Wszytko bez kropli alkoholu:). Czasem spotykam się z wypowiedziami, że tak się nie da. Że zawsze ktoś coś przemyci w bagażniku albo będzie zamawiał w barze. Na tym weselu nic takiego nie miało miejsca. Dobra zabawa do samego rana w otoczeniu rodziny i przyjaciół. Ludzie świadomi tego co mówią i robią. Na koniec podszedł do mnie Grzegorz i powiedział,żebym już przestał grać bo nie wyjdą z sali ,a było już po ustalonej godzinie zakończenia .
Zawsze zostawiam kawałek siebie na takich imprezach i zabieram wspomnienia na długie lata. Jednym z nich będą słowa babci która na powitanie mnie ucałowała, wyściskała i powiedziała " jest moja iskierka". Dla 41 letniego mężczyzny to prawdziwy zaszczyt coś takiego usłyszeć, bo oznacza to , że nie straciłem jeszcze w sobie tej radości życia i prowadzenia imprez. Oby ten stan trwał jak najdłużej:). A z tej iskierki zawsze rozpalał się wielki płomień zabawy.

środa, 12 września 2012

ASIA i ADAM czyli Morza szum....


W tym sezonie to była najdalsza podróż na wesele. Moja skromna osoba została zaproszona do hotelu Lidia w Darłówku Zachodnim. Tam właśnie odbył się ślub i wesele Asi i Adama.
Przed szesnastą wjechali na piąte piętro hotelu i wkroczyli na salę.Młodzi, zadowoleni, uśmiechnięci a wraz z nimi goście, przyjaciele i rodzina. Wśród zaproszonych byli również Szkoci, którzy oczywiście zaprezentowali się w strojach narodowych.Przedni to widok.
Tradycyjnie najpierw pojawił się obiad, potem na parkiet wkroczyły gwiazdy wieczoru-prezentując się w pierwszym tańcu do utworu Barry White.
Bardzo oryginalnie zrobiło się po tym tańcu. Młodzi wręczyli sobie prezenty o których wcześniej żadne z nich nie wiedziało. Pełne zaskoczenie. Adam dostał bilet na mecz ulubionej zagranicznej drużyny piłkarskiej ( większość mężczyzn chciała go odkupić:)) a Asia rozpakowała wielkie wspólne zdjęcie , zrobione i złożone z malutkich zdjęć na których była z Adamem-efekt niesamowity! Wszyscy się zastanawiali ile czasu i pracy musiał na to Adam poświęcić-ale to już jego słodka tajemnica.
Fotograf zabrał ich na sesję nadmorską a po powrocie już była tylko dobra zabawa i dobre jedzenie z przerwami na puszczanie lampionów (na plaży), podziękowaniem dla rodziców, tort, prezentację zdjęć i oczepiny.
W nocy podziękowaliśmy sobie za super zabawę, dawkę jodu, morza szum i za to , że los nas spiknął:). Nie mogłem niestety zostać z nimi dłużej bo następnego dnia miałem kolejne wesele 500 km dalej...

czwartek, 6 września 2012

KAROLINA i MARCIN czyli bajkowo w Legnicy


W ostatnią sierpniową sobotę pojawiłem się w Legnicy. Cel jak zwykle był szczytny-poprowadzenie niewielkiego przyjęcia weselnego. Ilość gości nie przekraczała 40, ale zawsze powtarzam, że to jakość jest ważna.
Na wejście Pary Młodej "What a Wonderful World ". Po obiedzie oczywiście pierwszy taniec i w tym momencie Karolina i Marcin zabrali nas do świata bajek-zatańczyli walca do piosenki z filmu "Anastasia". Pięknie było.
Jak zawsze poprosiłem ich o przygotowanie swojej złotej listy 20 piosenek, takich ulubionych. Zacne to były nagrania , głównie z lat 80 daleko odbiegające od białego misia:). Całe wesele odbyło się w dobrych muzycznych klimatach w stylu Barry White i Abby. Efekt-na koniec imprezy podszedł do mnie wujek , podał rękę i powiedział-dziękuję, że nie grał pan disco polo, a mama Marcina zapowiedziała, że się jeszcze zobaczymy , bo ma dwóch synów na wydaniu.
To jednak nie był koniec miłych zaskoczeń tego ranka. Kiedy już goście rozeszli się do domu, a ja pakowałem sprzęt, pojawiła się Pani Stefania-kierownik , poprosiła o wizytówkę, zapewniając, że kogoś takiego jak ja właśnie szukają i przekazuje moje dane do działu promocji. Byłem bardzo mile zaskoczony. Okazało się , że to było najfajniejsze wesele w tym roku a prowadzącego którego mogą polecić nie znaleźli od sześciu lat!!. Nie były to tylko miłe słowa. Trzy dni po weselu miałem telefon z hotelu z pytaniem czy zagram im sylwestra.
Karolino, Marcinie-podobno życie to nie bajka, ale wierzę , że dobre duszki będą nad Wami czuwać.

poniedziałek, 27 sierpnia 2012

MICHAŁ i BARBARA czyli "Sienkiewiczowska para"


Sam mistrz Trylogii musiał chyba maczać palce w poznaniu, zakochaniu i stanięciu na ślubnym kobiercu kolejnej młodej pary. Inaczej być nie mogło skoro tym razem odwiedziłem Bogumiłów, aby poprowadzić wesele Basi i Michała. Miejsce urokliwe, położone wśród zieleni, wody z ładną salą i uwaga ośrodkiem z końmi, czyli ciągle w klimatach sienkiewiczowskich. Na przerwy goście byli zapraszani hasłem "hej szable w dłoń" i szli "wyzwalać Baśkę od zbója":).
Muzycznie oczywiście nie zatrzymaliśmy się w XVII w. Tańce odbywały się przy wakacyjnych przebojach z przed lat, pojawiały się walce i oberek dla dziadka. Trochę polskiego rocka, latino i lat 80.
Ale najczęściej puszczana była piosenka Moja dumka i stała się oficjalnym hymnem wesela.Do tego największe przeboje grupy Queen-specjalnie dla Michała, który jest ich wielkim fanem. Goście też przy tym nie siedzieli. Wspólnie zaśpiewali We Are the Champions i Friends Will Be Friends.
Z pyszności pojawił się cały prosiak upieczony w wielkim piecu (znowu ukłon w stronę Sienkiewicza), znakomity weselny tort i dania polskiej kuchni.
Muszę przyznać, że rodzina, znajomi i przyjaciele stanęli na wysokości zadania i znakomicie wkomponowali się w zabawę bez klasyki disco polo. W tamtych rejonach głównie zespoły grają na weselach:). Przy okazji pozdrawiam Benka , Maćka, Gosię , Marka i wszystkich gości. Byliście super.
Wam kochani Nowożeńcy tak po staropolsku życzę
Młodej parze Boże stróż,
Życie z najpiękniejszych róż!
Dużo szczęścia, własnej chatki,
I tytułu mamy, tatki.



piątek, 24 sierpnia 2012

JADWIGA I GRZEGORZ czyli scenariusz idealny


Po weselu poprowadzonym dla Igi i Grześka stwierdziłem, że już tylko w poniedziałek nie grałem wesela:). Wtorkowe bowiem zorganizowali właśnie Oni. Zorganizowali to za mało powiedziane!!-Zaplanowali i napisali najdokładniejszy plan ślubu i wesela jaki ostatnio widziałem.
Skrupulatnie i dokładnie punkt po punkcie. To głównie Grzesiek jako inżynier maczał w tym palce:)
Z planami jest tak , że lubią się walić-a ten zrealizowaliśmy prawie na 100 procent.
Nie było łatwo bo i okazji oraz atrakcji było sporo. Tego samego dnia przypadała trzydziesta rocznica ślubu rodziców, druga rocznica znajomych oraz imieniny cioci po północy:). Wszyscy dostali upominki i życzenia.Goście obejrzeli pokaz barmański i mogli popróbować kolorowych drinków.
Jakby tego było mało to czekały jeszcze lampiony do nieba i tort z babeczek:).
Gdzie zatem czas na zabawę wypadało by zapytać?. Był zaplanowany jak wszystko. Na dobry początek do obiadu przygrywał im Błażej wprowadzając gości w dobry nastrój. Na start części tanecznej muzyczna petarda The Atomic Fireballs - Man With The Hex i zatańczony Quick Step.
Zdecydowanie nie było to wesele przy biesiadzie i disco-polo:).
Na oczepiny przygotowany konkurs "Siłownie umysłowe", czyli humaniści kontra umysły ścisłe:), jaka to melodia, test osobowości i przewrotne łapanie welonu:).
Działo się tyle, że kiedy wybiła czwarta i czas było kończyć i ja i goście byli bardzo zdziwieni.
Igo i Grzesiu nie wiem jaki scenariusz napisało Wam życie , ale myślę, że będzie w nim dużo miłości, radości i szczęścia.

środa, 22 sierpnia 2012

MAGDA i PRZEMEK czyli poranek w górach


W okolice największej górskiej twierdzy w Europie zawędrowałem w kolejny sierpniowy piątek. Bynajmniej nie w celach turystycznych chociaż miejsce kusi szlakami rowerowymi, zielenią i górami z każdej strony. W takich to przepięknych okolicznościach przyrody odbywało się wesele Magdy i Przemka. Miejsce wybrali niecodzienne-Srebrna Góra. Gościł nas pensjonat Sokółka u podnóża twierdzy.
Niecodzienne miejsce w połączeniu z super ludźmi to gwarancja udanej imprezy. Jeśli dodamy do tego domową kuchnię i ekstra pogodę to czego trzeba jeszcze? Chyba tylko maszyny do zatrzymania czasu aby przeżywać chwile zabawy i radości bez końca. Czas zatrzymaliśmy na zdjęciach:) . Przez chwilę przenieśliśmy się również do XVIII w. Przemek miał być wcielony do armii pruskiej na dwudziestoletnią służbę i aby temu zapobiec Magda musiała go wykupić. Targi były twarde , ale w końcu się udało i starzałem z prawdziwego muszkietu oznajmiono wolność Pana Młodego.
Nie pozostało już nic innego jak poświęcić się zabawie do białego rana. Faktycznie przywitaliśmy świt i poranek. Najbardziej zaprawieni w bojach goście dotrwali do szóstej rano i nie w głowach im był sen. W końcu po co spać jak za dwie godziny będzie śniadanie:).
Magdo i Przemku górskie powietrze czyni cuda. Życzę Wam samych cudowności w życiu.

piątek, 17 sierpnia 2012

KAROLINA i MARCIN czyli z rodziną i najbliższymi


Po raz kolejny odwiedziłem Wilkostów. Miejsce mające swój specyficzny urok i klimat. Doskonałe na niewielkie rodzinne przyjęcia. Takim właśnie było wesele Karoliny i Marcina.W pierwotnej wersji miało się odbyć pod domem w ogrodzie , ale nieprzewidywalność sierpniowej pogody sprawiła, że w sobotnie popołudnie na podjazd w Wilkostowie zawitali zaproszeni goście.Głownie rodzina i bliscy znajomi. Zawsze powtarzam,że nie ilość decyduje o jakości. Myślę,że gdyby gości było trzy razy więcej trzeba by było wzywać straż do gaszenia tego ognia radości i zabawy. To byli ludzie pogodni, otwarci ,pełni pasji i zaangażowania. Choć muszę przyznać, że po raz pierwszy mieli do czynienia z prowadzącym -dj na weselu i jak na samym końcu przyznała jedna z cioć, najpierw myślała, że to będzie bardzo nudne przyjęcie, a potem nie schodziła z parkietu:). Miejsce do tańczenia praktycznie ciągle było pełne i gdybym nie zapraszał ich do stołów to pewnie wrócili by nieco głodni:).
Na pewno wrócili bardzo zmęczeni zmaganiami w tańcu i podekscytowani po wspólnym puszczaniu lampionów na szczęście-to też był ten pierwszy raz. To miłe, że pokolenie naszych rodziców, które bawiło się zawsze przy lepszych lub gorszych zespołach potrafi na koniec przyznać,że są bardzo ale to bardzo zaskoczeni i zadowoleni i już nie powiedzą złego słowa na hasło "dj na wesele".
Karolinko i Marcinie-dziękuję za zaufanie i życzę samych tak wystrzałowych dni w Waszym życiu.

poniedziałek, 13 sierpnia 2012

OLA i MATEUSZ czyli "środowe" wesele


Muszę przyznać , że w tym sezonie zdecydowanie więcej mam imprez wyjazdowych niż wesel we Wrocławiu. Poznawanie nowych miejsc sprawia mi niesamowitą przyjemność dlatego nie narzekam:). Teraz odwiedziłem Sosnówkę koło Jeleniej Góry aby poprowadzić wesele Oli i Mateusza. Wesele odbyło się w środę, ale ani mi ani gościom to absolutnie nie przeszkadzało. Nawet lepiej jest sobie zrobić taką przyjemność w środku tygodnia. Wszyscy muszą wstać do pracy a goście myślą o poprawinach:)-prawda, że miłe.
Jak się okazało zaproszeni goście po raz pierwszy mieli okazję zetknąć się z Dj na weselu, czyli z taką pewną nieśmiałością myśleli o zabawie-jaka będzie. Już po kilkunastu minutach okazało się, że nie ma co się obawiać-wesele to nie dyskoteka a ja nie gram muzyki dla ludzi w "białych rękawiczkach". Królowały dobre nagranie polskiej muzyki rozrywkowej i przeboje "zawsze młode".
Frank Sinatra wystąpił razem z Lady Pank i Wojciechem Gąssowskim :).
Ola i Mateusz na co dzień mieszkają za granicą i mam nadzieję, że zabrali ze sobą tylko dobre wspomnienia z własnego ślubu i wesela, a na pytania Jak było?-będą mówić Suuuuuper!
Dziękuję Wam za tą "weselną środę"

poniedziałek, 6 sierpnia 2012

ANIA i JASON czyli welcome to Poland


Kiedy czasem słyszę historie poznania ludzi utwierdzam się w przekonaniu, że życie jest nieprzewidywalne a czasem drogę wybierają drzwi a nie człowiek. Tak było w przypadku Ani i Jansona. On Amerykanin, Ona Polka a poznali się w Niemczech:) . Przyjęcie weselne odbyło się we Wrocławiu w hotelu na Ostrowie Tumskim. Nie było to huczne ,typowo polskie wesele a raczej spotkanie z bliskimi i rodziną. Na sali oczywiście Amerykanie - w sumie 35 osób. Nie trzeba jednak zapraszać kilkuset, aby duch radości i zabawy był zachowany. Goście z Polski od samego początku bardzo się udzielali-głośno zaśpiewali sto lat i mimo bariery językowej nie pozwalali przybyłym zza oceanu siedzieć za stołami . Język tańca i zabawy jest bowiem uniwersalny .Muzycznie przyjęcie okraszone było zarówno naszymi znanymi piosenkami jak i muzyką country. Grałem utwory z naszych list przebojów jak i te okupujące US top 40. Przyznaję , że dla gości z zagranicy to był delikatny szok -takie kilku godzinne przyjęcie z tańcami aż miło:) Dali radę do samego końca.
Gdyby integracja na arenie międzynarodowej wyglądała tak jak na sali- to na świecie panowała by wieczna, radosna impreza z przerwami na śpiewanie i małe co nie co:).

piątek, 3 sierpnia 2012

Urodziny Pani Marii


Tym razem odwiedziłem okolice Opola. Okazja była bardzo ważna.Kolejne osiemnaste urodziny:). Pani Maria wynajęła salę, zaprosiła gości a mi powierzyła prowadzenie i oprawę muzyczną całej imprezy. Na sali w sumie ok 50 osób. Towarzystwo bardzo sympatycznych, otwartych i chętnych do zabawy ludzi. Nikogo na parkiet nie trzeba było za uszy wyciągać:). Odpowiednio dobrane do wieku i okazji nagrania robiły swoje. Piosenki głównie do potańczenia w parach, ale nie zabrakło i pociągu i kaczuszek:). Zawsze twierdzę, że jak ktoś będzie chciał się pobawić to nic mu nie przeszkodzi. Najlepszy przykład zobaczyłem właśnie na tych urodzinach. Wśród gości małżeństwo z malutką kilkumiesięczną córeczką. Tato brał ją w nosidełko na klatce piersiowej i....po prostu tańczył z żoną:). A dziecko rozkosznie spało :) Czasem myślę jakby to było wspaniale gdyby wszyscy mieli takie radosne podejście do życia:)
Na szczęście jeszcze będę miał okazję do zobaczenia się z tymi ludźmi we wrześniu na weselu Karoliny córki pani Marii. To będzie bardzo roztańczone wesele. Już się nie mogę doczekać.

niedziela, 29 lipca 2012

MARIOLA i BARTEK czyli Międzynarodowo i Bezalkoholowo


Na poprowadzenie kolejnego wesela zostałem zaproszony w okolice Bielska-białej do Dworu Świętoszówka. Jak w większości przypadków i to przyjęcie weselne prowadziłem z polecenia.
Jednak zdecydowanie różniło się ono od innych tego typu imprez. Tematem przewodnim były bardziej zabawy integracyjne niż tańce. Goście przybyli praktycznie z każdego zakątka świata
(
Niemcy, Australia, Hiszpania, Stany Zjednoczone, Wielka Brytania, Boliwia, Czechy
) oraz z różnych części Polski (Warszawa, Kraków, Bielsko, Kaniów, Jaworze, Łódź, Czechowice-Dziedzice, Skoczów, Wrocław, Poznań, Brzeszcze, Pszczyna). Od razu uprzedzam, że nie potrzeba było kilku tłumaczy, bo wszyscy znakomicie mówili po polsku:).
Młodzi przygotowali naprawdę bardzo konkretny plan wesela i o dziwo zrealizowaliśmy go prawie w 100 procentach.
Pomiędzy wyśmienitymi posiłkami poprowadziłem osiem zabaw i konkurencji.Warto napisać,że moim zdaniem został pobity swoisty rekord podczas jednej z nich. Mianowicie drużyna Marioli stworzyła sznur z ubrań o długości tak mniej więcej 80 metrów!!!To wyobraźcie sobie w czym zostali goście:). I to zupełnie na trzeźwo!
Muszę przyznać,że na nudę nie było miejsca.
Prawie wszyscy mieli wielką ochotę na naukę Zumby ( bardzo energetyczny taniec), puszczanie lampionów ( radości przy tym było co niemiara), napisanie wiersza dla Młodych, obejrzenie prezentacji dla gości i rodziców, tort , wspólne zdjęcia i wpisy do księgi pamiątkowej.
Ja też będę nosił te chwile długo w pamięci i powracał do nich chętnie i mile.
Życzę Wam życia nie mniej barwnego niż Wasze wesele!

niedziela, 22 lipca 2012

ANIA i PIOTR czyli Płomienie Miłości


Tym razem na południe mnie wiatry zaniosły, do miasta "świętej wieży ".
Od samego początku Ania i Piotr wiedzieli jakie ma to być wesele-mieli swoje pomysły i wizję:)
I tak na starcie -pierwszy taniec- zagrany na gitarze i zaśpiewany przez ich przyjaciela, człowieka o wielkim sercu i talencie:). Potem już ja przejąłem stery. Delikatnie przeszkadzała nam pogoda. Niesamowity upał, a klimatyzacja w lokalu jakoś sobie nie radziła:). Pojawiły się zatem dodatkowe wiatraczki i klimatyzatory przenośne i nic już nie przerwało dobrej zabawy. Rock and role, muzyka folkowa, taneczne lata 80, węże i pociągi , wspólne tańce w kole,były wszystkie elementy dobrej zabawy.
Młodzi nie mieli jakiś ekstra wymagań muzycznych-raptem czterech wykonawców, za którymi nie przepadali:).
Ania jako wielka fanka Michaela Jacksona dostała również pokaz taneczny samego mistrza-trzeba było widzieć jej minę:)
W ramach atrakcji oczepinowych zaprosiliśmy gości na specjalny pokaz Ognia zaprezentowany przez siostrę Ani. To było coś!. Potem goście zmierzyli się z puszczaniem lampionów , wybraliśmy nową parę, było tradycyjne w tym rejonie Polski wykupowanie butów i zanim się wszyscy obejrzeli już było widno.
Aniu i Piotrze jak sami powiedzieliście o wyborze prowadzącego zadecydowała intuicja. Myślę, że Wasze wesele jest najlepszym dowodem ,że intuicji trzeba wierzyć:). Niech ten ogień, którego sporo było tego dnia już nigdy nie gaśnie we wspólnym , małżeńskim życiu.

środa, 18 lipca 2012

PAULINA i LESZEK czyli Bal na Krakowskiej


Najlepszą formą reklamy dla prowadzącego jest polecenie:). Najskuteczniejszą jak ktoś był, widział, bawił się ze mną. Leszek i Paulina mieli połączenie obu. On był już na weselu ze mną a polecenie otrzymali w restauracji:). To była jedna z tych imprez nieprzewidywalnych muzycznie:).Takie lubię najbardziej . Od klasyki na wesele poprzez piosenki dla dzieci i ulubione utwory młodych. Jak ludzie są otwarci muzycznie to nic im w zabawie nie przeszkodzi:)

Leszek , jak większość mężczyzn w dniu własnego ślubu, najbardziej przejmował się umiejętnością tańca. Kiedy jednak zdradziłem im tajemnicę co to tak naprawdę jest taniec-opory zniknęły:). Trzeba było widzieć szaleństwa młodego. Pauliny nie trzeba było ani namawiać ani przekonywać. Rodzina i znajomi nie marudzili przy stołach. Pozytywne komentarze pojawiły się na i po weselu :)

W życiu piękne są tylko chwile jak śpiewa" klasyk".Te pierwsze już za nimi . Kolejne dopiero przed. Wkrótce nowy człowieczek pojawi się na świecie i dopiero rozpocznie się "wielka impreza".

Moc będzie z nimi. Wiem to. Tak jak czuję , że spotkamy się jeszcze gdzieś , kiedyś..

czwartek, 5 lipca 2012

AGNIESZKA i JAN czyli wesele w "Leśniczówce"


Ostatnia sobota czerwca. Okolice Świdnicy. Późne popołudnie. Żar się z nieba leje. Pod salę weselną podjeżdżają kolejne samochody. Młodzi wchodzą na salę, tzn.Agnieszka jest wnoszona:). Tutaj przyjemne zaskoczenie, sala pięknie udekorowana i co najważniejsze klimatyzowana. Nie wiele osób widzących świetlicę "Leśniczówka" z zewnątrz powiedziałoby, że takie luksusy czekają na gości w środku:). Niewiele zdarza się już wesel , gdzie na stołach króluje przepyszne jedzonko zrobione przez miejscowe kucharki-kiełbasy, salcesony, szynki-jak za króla Sasa.
Po domowym obiedzie pora na pierwszy taniec-specjalnie przygotowany mix weselny-przewrotny,zaskakujący i dowcipny. Już było wiadomo, że to wesele na długo zostanie w pamięci gości i Młodych.
Z delikatnym drżeniem serca podchodziliśmy do tego jak ja , jako prowadzący zostanę przyjęty przez gości i rodzinę, bo po raz pierwszy w tej rodzinie na weselu pojawił się dj. Nie lada to było zadanie, tym bardziej , że i ojciec Agnieszki i wujowie bawili i bawią ludzi w zespole:).
Na szczęście płonne to były obawy. Na sam koniec usłyszałem wyrazy uznania od Taty Agnieszki.
Ja osobiście dziękuję wszystkim gościom. Cóż to byli za niesamowici ludzie. Pojawiali się na parkiecie często. Szeroki przekrój wybranej muzyki dawał równie szerokie pole do popisu.
I wykorzystali to praktycznie wszyscy:)
Agnieszko i Janku jesteście super ludźmi-takimi po prostu Dobrymi. Życzę Wam byście byli twórcami własnego życia i własnej historii.

czwartek, 28 czerwca 2012

ASIA i KUBA czyli Weselne Orbitowanie


Pozytywni, uśmiechnięci, otwarci muzycznie-tacy byli Młodzi i ich goście na kolejnym weselu, które prowadziłem. Tym razem odwiedziłem hotel Orbita ( stąd podtytuł postu). W zasadzie mógłbym napisać tylko, że było Super, ale zawsze coś ciekawego się wydarza:). Tym razem na samym początku po pierwszym tańcu, gdy już goście licznie zalegli na parkiecie nagle.......bum i cisza.
Asia postanowiła podkręcić klimatyzację ( bo było naprawdę gorąco ) i wcisnęła nie ten guzik powodując wystrzelenie korków. Chwila konsternacji i.....zaczęliśmy głośno śpiewać ona temu winna, ona temu winna......Potem już z daleka obchodziła klimatyzator:)
Więcej przerw technicznych nie było. Pojawiały się tylko te "na jednego " i posiłki.
Pojawił się również tort w nieco odmienionej wersji. Ładnie zapakowane w małe pudełeczka słodkości, które Młodzi osobiście roznieśli gościom przy okazji dziękując za przybycie. Oszczędzili sobie wspólnego krojenia i karmienia się:)
Muzycznie tak różnorodnie, że śmiało mogę napisać od AC/DC do Zakopower , ale takim nagraniem , które będzie kojarzyło mi się zawsze z tym weselem jest piosenka Laskowskiego Śnił mi się rodzinny dom.
Mam nadzieję, że jeszcze się z Kubą i Asią spotkamy-pewnie w nieco innym weselnym składzie ale zawsze w dobrych nastrojach.

wtorek, 19 czerwca 2012

REJS czyli EFL daje radę:)


Jakże inaczej wygląda Wrocław od strony odry. Przekonali się o tym ostatnio pracownicy EFL , którym miałem przyjemność oprawiać muzycznie ich firmowy rejs. Taki z piwem , grillem i kiełbaskami. Wypłynęliśmy o 19 30 spod Hali Targowej. Pogada i nastroje dopisywały i pewnie dlatego dość szybko rozpoczęły się pląsy na pokładzie:). Muzycznie praktycznie dla każdego coś miłego. Wakacyjne , słoneczne nagrania przeplatane z nowościami i polskimi przebojami ostatnich lat. Nie zabrakło muzycznych akcentów Euro oraz klasycznej szanty. Wiktoria płynęła, grill płonął, ludzie tańczyli i zanim się zorientowaliśmy trzeba było znowu zamienić się w szczury lądowe.
Na pożegnanie usłyszałem jeszcze kilka bardzo miłych słów podziwu dla doboru repertuaru i zapewnienie , że się jeszcze zobaczymy. W drodze do domu nuciłem sobie pod nosem "gdzie ta keja a przy niej ten jacht" i pomyślałem, że chyba warto odwiedzić Mazury:)

poniedziałek, 18 czerwca 2012

ANIA i MARCIN czyli Świętowanie w Św. Katarzynie


Kontakt do mojej skromnej osoby Ania otrzymała od koleżanki, która miała już okazję widzieć mnie w akcji i na całe szczęście przypadło jej to moje granie i prowadzenie do gustu:).
Uczciwie muszę napisać, że Ania zajęła się organizacją a Marcin jak to prawdziwy facet po prostu jej nie przeszkadzał:) I wyszło super.
Podsłuchałem, że nawet wystrój sali Ania robiła sama i muszę przyznać, że niejedna dekoratorka mogłaby się sporo nauczyć:)
Młoda para podjechała pod salę w towarzystwie motocyklistów, czyli z przytupem i warkotem było od samego początku. Za to na pierwszy taniec wybrali sobie bardzo ładne nagranie "Macano - Hijo de la Luna" i jakże pięknie to zatańczyli.
Na sali przekrój wiekowy od kilku do kilkudziesięciu lat.
Piosenki wybrane dla siebie i gości wzbudzały ogólny aplauz i akceptację. Ja osobiście najlepiej zapamiętałem Medley przebojów w wykonaniu Maleńczuka. Jak przystało na granie w Karczmie takiej trochę" góralskiej" nie zabrakło również Golców, Zakopower i Eneja.
Mamom podziękowaliśmy przepiękną piosenką "Nie ma jak u Mamy".
Po raz kolejny okazało się , że można połączyć tradycję z nowoczesnością.
Kochani życzę Wam płyńcie spokojnie tą łódką, która zwie się życie!

poniedziałek, 11 czerwca 2012

IRENEUSZ i MAGDA czyli Tańce w Rzymie:)


Tytuł postu trochę przewrotny,bo chodzi o Wrocław a konkretnie o Karczmę Rzym w której to odbywało się wesele Ireneusza i Magdy. Znane miejsce i znani ludzie tam pracujący spowodowali,że z ogromną przyjemnością jechałem poprowadzić to wesele.
Państwo młodzi nie gustowali w klimatach disco-polo. Na pierwszy taniec wybrali sobie utwór Nat King Cole-Fascination. Piękna piosenka i super pierwszy taniec:)
Pełnym zaskoczeniem była dla mnie prośba o chwilę z muzyką boogie:). Spełniłem ją z ogromną przyjemnością, bo lubię takie niespodzianki na weselach i proszę mi wierzyć Młodzi czuli ten rytm i klimat-to było weselne boogie na szóstkę.
Całość dopełniał wystrój Karczmy i dobre jedzenie. O czwartej rano kiedy kończyliśmy odebrałem podziękowania i ciasto na drogę:).
Wiem, że szczęśliwi małżonkowie niedawno wrócili z podróży poślubnej i przed nimi jeszcze sesja plenerowa. Oczekuję zatem na zdjęcia pamiątkowe, bo jak śpiewają Elektryczne Gitary-"jedno życie w pamięci drugie życie na zdjęciach".

poniedziałek, 21 maja 2012

KINGA i OMAR czyli Krótko ale intensywnie!!!



Omara poznałem kilka lat temu podczas prowadzenia Juwenaliów we Wrocławiu. Ja na scenie a Omar dbał o bezpieczeństwo medyczne. Czas sobie płynął , aż pewnego dnia odebrałem od niego telefon z pytaniem czy mam wolny majowy termin, bo i na niego przyszła pora:). Zresztą wcale się nie dziwię- Kinga niejednemu by w głowie zawróciła:).
Wymyślili sobie takie przyjęcie na kilkadziesiąt osób do północy, ale z wszystkimi tradycyjnymi elementami-dlatego było intensywnie, bo pojawił się i obiad i tort. Był czas podziękowań rodzicom i oczepiny. Jak to mówią dla chcącego nic trudnego. Nie było za to zbyt wielu przerw na tzw"jednego".
Tańce różne-od klasyki do uwaga uwaga-obertasa i polki -a to za sprawą ojca chrzestnego Kingi .
Najlepsze jednak pokazał Omar z natury spokojny i opanowany. Poprowadził gości w tańcu synchronicznym do hymnu euro 2012-Koko koko. Dobrze, że zostało uwiecznione to na filmie-bo nawet Józefowicz by czegoś takiego nie wymyślił:)
I jak się okazało wcale nie trzeba robić nasiadówy do 4 rano, żeby nogi bolały a buzie uśmiechały:)