piątek, 25 czerwca 2010

ZAKOŃCZENIE ROKU


Wtorek.Szkoła podstawowa 34.Koniec roku.
Cztery godziny ,które potrafią wykończyć:)60 dzieci pełnych energii, ciekawości,chęci popisania i różnych upodobań muzycznych,czyli mieszanka wybuchowa-a ja sam z nimi na sali gimnastycznej.Na szczęści nie robiłem tego po raz pierwszy i wiedziałem,czego można się spodziewać:).
Najpierw wyznaczyłem granicę,której nie wolno im było przekraczać-jeśli chodzi o zbliżanie się do kolumn i świateł,a potem.....chłopaki tradycyjnie przez godzinę ganiali się i chichrali,dziewczęta podrygiwały w grupach.

Na szczęście zawsze można w takiej grupie odnaleźć przewodnika i animatora.Tym razem była to Ola.
Zaczęliśmy kręcić pociągi, macareny, lambady, kaczuszki ,can cana ,zorbę,taniec irlandzki,wspólne śpiewanie Piżamy Porno i poszło.Oczywiście dzieciaki chciały jeszcze ale Pani dyrektor powiedziała zdecydowane Nie.

Udanych wakacji szczęściarze.I obyście jak najszybciej zaczęli doceniać to ,że nie musicie chodzić na urlop:)

JOASIA I WŁODEK-Sama radość


Nie zawsze duża ilość gości gwarantuje super zabawę.
Czasem w granie najbliższej rodziny i znajomych szalejemy do upadłego:).
Takie właśnie szaleństwo było w sobotę 19.06 na weselu u Joasi i Włodka.Grono niewielkie,bo tylko 32 osobowe,ale za to rozrywkowe za 320 osób.Muzyka im w tańcu nie przeszkadzała.Śpiewać, krzyczeć,gwizdać,ryczeć też się nie wstydzili.Niesamowite towarzystwo.Roześmiani,zadowoleni,pełni chęci do życia.Przyszli na wesele z tym wewnętrznym ogniem,który jest najważniejszy.Z tą chęcią zabawy,która rozpala do białości.
Ciekawostką jest to ,że nie było wódki tylko wino do picia-czyli można bez ostrego dawania w palnik.
Długo i bardzo mile będę wspominał to wesele.
Już mam zapowiedziane,że poprowadzę imprezę weselną siostry pana młodego-bo jak nie to on nie przyjdzie:)
I kiedy już pakowałem sprzęt a goście powoli się rozchodzili-podeszli do mnie rodzice młodych,żeby mi podziękować.Mama stwierdziła,że jestem 100 razy lepszy niż orkiestra a tato życzył 100 lat zdrowia,życia i takiego grania.I skrzydła mi urosły:)

poniedziałek, 14 czerwca 2010

MARATON PLENEROWY



No i się zaczęło.Plenerowe imprezy.

W sobotę pobudka o 5 ,bo na 7.30 musiałem być w Elektrociepłowni.Już 3 raz prowadziłem tam dni otwarte.
Pogoda i frekwencja dopisały.Goście zwiedzali zakład,a po wycieczce czekały na nich lody i atrakcje dla dorosłych i dzieci.Jazda samochodami na prąd,pokazy taneczne,stanowiska malarskie i edukacyjne.Można było zagrać w baseball i tenisa.

Koniec o15-szybko w samochód i pojechałem na kolejną tym razem pracowniczą imprezę plenerową.800 osób z rodzinami i dziećmi.Zabawy zespołowe i indywidualne-oczywiście z nagrodami,grill i piwko-oczywiście dla dorosłych-i tradycyjny niedosyt biesiadników kiedy kończyliśmy o 19.W domu byłem ok północy,bo jeszcze trzeba było spakować sprzęt-a jest tego trochę:).Tak spędziłem sobotę.O wypoczynku w niedzielę mogłem zapomnieć.

Zostałem poproszony o poprowadzenie pikniku osiedlowego na Księżu.Taka impreza otwarta dla mieszkańców.Też cała masa atrakcji-występy młodszych i nieco starszych,konkursy z nagrodami.Najwięcej śmiechu było przy konkurencji rzucania jajkami:)
Na koniec występ zaproszonego zespołu i pokaz tańca ognia.
Rozochoceni napojami "chłodzącymi" mieszkańcy zapełnili trawiasty parkiet przed sceną i zaczęły się góralskie tańce:).
I pewnie trwałyby do późnych godzin nocnych-ale....skończyliśmy zgodnie z planem o 21.
Podziękowaniom ze strony Rady osiedla nie było końca.Faktem jest ,że impreza była bardzo udana i wszyscy byli zadowoleni.A jak powszechnie wiadomo zadowolony klient jest najważniejszy.Już mam rezerwację na kolejne imprezy.

Chwała imprezom plenerowym i ich organizatorom.


poniedziałek, 7 czerwca 2010

AGNIESZKA I MACIEK czyli hotel i pałac



Ostatnio przekonałem się jak różne potrafi być podejście do imprezy w zależności od miejsca.W piątek pomagałem prowadzić wesele w hotelu (nazwy nie wymienię-bo nie warto).Podejście organizatorów typowe dla myślenia-wydusić z klienta ile można a jak zacznie zdychać to odpuścić.Niewiele zgadzało się z ustaleniami i co do menu i co do wystroju sali.Np. coś co nazywa się w umowie przyozdobienie sali balonami polegało na puszczeniu 15 baloników z helem pod sufit (z czego 2 od razu strzeliły,reszta się skupiła w rogu od podmuchu klimatyzacji)-cena za takie "fantastyczne" przyozdobienie-500zł-Szok.

Zupełnie inne podejście mieli organizatorzy w pałacu w Pawłowicach-tu zadziałała zasada klient płaci i to nie mało ,ale dostaje to co mu się należy,czyli piękną dekorację i wystrój zgodnie z uzgodnieniami,wspaniałe jedzenie,miłą obsługę-full serwis.
Tymi szczęśliwcami,którzy zostali tak pozytywnie potraktowani byli:Agnieszka i Maciek.Super ludzie,zaprosili wspaniałych gości i mieliśmy bardzo udane wesele:).Zauważyłem,że im fajniej reagują ludzie na to co się dzieje tym bardziej człowiekowi wychodzi:).zaczyna się samo nakręcać-goście mają swoje pomysły ja dorzucam swoje i pełen sukces.A ja przeżyłem swoje pięć minut-kiedy tato Maćka po kolejnym tańcu stanął na środku sali i zainicjował radosnym okrzykiem-Brawo dla Dj-dla takich chwil warto dać z siebie wszystko!!!!

AGATA I WOJTEK czyli underground


Miejsce zdarzenia-Pałac Krasków
Czas 29 maj 2010
Ilość osób-ok 60
Ładne miejsce,ładni ludzie,dobre jedzonko,piękne sale i wodzirej do pomocy.Agata i Wojtek troszkę na szybko wszystko organizowali ale wyszło super.Przyjazd o 17 starą limuzyną,szampan i balony z helem na dobry początek.Balony oczywiście poleciały do nieba,nie do gardła:),choć przez chwile mieliśmy z wodzirejem taki pomysł:).Do obiadu przygrywał pianista-do tańca ja.
Obecność większej ilości znajomych i przyjaciół oraz preferencje muzyczne sprowadziły imprezę na rockowe tory:).
Były wspólne tańce-rozpakowywanie prezentów.Sporo obrazów i artystycznych podarków otrzymali młodzi.Będą mogli sobie powiesić na ścianie PABLA PICASSA-to prezent od Leszka Czarneckiego-tak wszystko się zgadza to ten człowiek o którym myślicie.Był gościem na tym weselu.
Młodzież dała radę ,chociaż w pewnym momencie zrobiło się garden party na zewnątrz-ale nikomu to nie przeszkadzało-pogoda dopisała, muzyczka grała, alkohol płynął strumieniami-ostatni położył się świadek-o 5. Ja zdecydowanie później-zmęczony ale szczęśliwy.

wtorek, 1 czerwca 2010

SEZON TRWA


Troszkę mnie tu nie było-ale już nadrabiam zaległości :)
A zatem po kolei :
Jeszcze w czasie trwania żałoby prowadziłem mało żałobną imprezę dla Pani Joasi i jej męża-ślub i 40 urodziny w jednym:).Bardziej traktowaliśmy to jak urodziny niż wesele-około 60 osób głównie znajomi z pracy i studiów.Rodzinka po obiedzie pojechała do domku.Reszta towarzystwa bawiła się do 4.Nie było konkursów, oczepin itp.Taka prywatka 40 latka raczej-ale mocno zakrapiana bardzo dobrymi gatunkowymi alkoholami i z super jedzonkiem.Było na tyle ostro,że już po imprezie,kiedy goście rozjechali się do domku a my z obsługą w poczuciu dobrze spełnionego obowiązku zbieraliśmy sie do wyjścia do lokalu wtoczyła się dosłownie jedna z uczestniczek w poszukiwaniu telefonu , który zaginą w akcji.Niestety poszukiwania spełzły na niczym.Kamień w wodę.

Na szczęście bez strat obyło się w następnym tygodniu na firmowej imprezie organizowanej prze Pana Jacka dla swoich pracowników,a raczej pracownic:).Podział sił był bardzo nierówny-15 kobiet 2 mężczyzn.Organizator z pewną nieśmiałością podchodził do tematu,ale po moich zapewnieniach,że kobiety we własnym gronie bawić się potrafią ( w przeciwieństwie do panów!!!),ciśnienie wróciło do normy.I faktycznie impreza niewielka ale czadowa-Panie dały radę-tańce ,śpiewy,wygibasy-radośnie i na luzie.Panowie też skorzystali.Konkurencji prawie żadnej-żyć nie umierać.


I nadszedł maj-wprawdzie nie tak piękny jak być czasem potrafi-ale do dobrej zabawy pogoda nie jest potrzebna.
15 maja wesele Dominiki i Daniela.Restauracja kubańska.Najbliższa rodzina i przyjaciele.Dawno nie prowadziłem wesela na którym było tyle łez wzruszenia i radości.Płakali rodzice,ciocia Zosia,o imieninach której również pamiętaliśmy.Płakała panna młoda,kiedy Daniel wręczał jej bukiet białych róż do piosenki Ziyo.Ze śmiechu płakali goście,kiedy koledzy młodego tańczyli jezioro łabędzie i zrobili teledysk do nagrania Stauros-jaki tu spokój.Oj spokojnie to nie było:)A ciocia Zosia chce żebym grał na poprawinach jej syna-i pewnie zagram.

SMUTEK I RADOŚĆ


Życie jest nieprzewidywalne.
Wielka tragedia narodowa i radość ślubu i wesela.Tak było w ostatnia sobotę.Ślub i wesele Oli i Piotra.Wiedziałem ,że nie można udawać iż nic się nie stało.
Wejście gości na salę,szampan w ręku i pytanie w oczach jak to pogodzić z atmosferą tragedii.I tu sprawdza się rola i wyczucie prowadzącego.

Przywitałem gości. Powiedziałem ,że dziwny to dzisiaj czas -z jednej strony nostalgii z drugiej radości nowej rodziny.Na tej sali będziemy po stronie uśmiechu i zabawy,ale minutą ciszy oddajmy cześć tym którzy odeszli.I atmosfera została oczyszczona.Nastąpiło katharsis.Ludzie tego potrzebowali i oczekiwali.

Potem tradycja i nowoczesność:).Śpiewy przy stołach i taniec na parkiecie.Podziękowania rodzicom i tort weselny.Przerwy na płonącą szynkę i gorzką wódkę.Zabawy na oczepiny i piosenki na życzenie.Do 4 rano.

Co oprócz wspomnień zostanie mi po tej imprezie?

Na koniec podszedł do mnie jeden z gości i okazało się ,że to już trzecie wesele na którym bawi się razem ze mną.I ciągle mu się podoba.A na początku kiedy zmierzałem w stronę palarni zaczepiła mnie para młodych ludzi i powiedzieli,że mam niesamowitą charyzmę:).To zdarzyło mi się po raz pierwszy.Usłyszeć,że mam charyzmę.

Olu i Piotrze wszystkiego dobrego.