niedziela, 21 lipca 2013

MAGDA i MARCIN czyli Podryw na misia:)

Dobrego prowadzącego naprawdę ciężko jest zaskoczyć muzycznie. Zawsze jednak można. Udało się to Magdzie i Marcinowi.Nie mieli zbyt wielkich wymagań w kwestii piosenek,ale trzy to  były prawdziwe perełki.
Na pierwszy taniec sam Mistrz Kitaro-nie podejrzewałem ,że kiedykolwiek ktoś pokusi się o znalezienie takiego fragmentu muzycznego z twórczości tego magika dźwięku a jednak im się udało:).
Z wielką radością i znajomością tekstu zatańczyli i zaśpiewali Andrusa piosenkę o podrywie na misia, a w ramach podziękowań muzycznych tato Marcina usłyszał zespół Yes,którego jest wielkim fanem.Trzeba było widzieć radość na twarzy tego człowieka:)
Więcej jakiś specjalnych wymagań nie mieli:) Zaproszeni goście bawili się znakomicie w zasadzie przy wszystkim. Był i Weekend ,ale o dziwo częściej proszono o Dżem, Nalepę, Smokie- tak to jest kiedy wujowie wychowani są na zacnej muzyce z gitarą:)-to się bardzo ceni. I marynarki zaczynają fruwać.
Był i torcik i oczepiny i pociągi-klasyczne,sprawdzone,wiecznie zielone.
Marcin twierdził,że nie za bardzo umie tańczyć-publicznie zatem obalam to stwierdzenie-umie tylko do czasu wesela o tym nie wiedział:)
Kochani bardzo dziękuję za wspólną zabawę a" podryw na misia "umieszczam na stałe na swej liście przewrotnych, radosnych piosenek z dobrym tekstem:).

sobota, 20 lipca 2013

ZUZANNA i ŁUKASZ czyli Banana boat song :)

Już sam tytuł posta sugeruje, że to było bardzo słoneczne wesele. Pogoda aż przesadziła-ponad 30 stopni,sala taneczna przeszklona i bardzo nasłoneczniona i jeszcze gorące rytmy na parkiecie. Na pierwszy taniec Sael i muszę uczciwie przyznać,że miałem okazję na żywo zobaczyć występ godny Tańca z Gwiazdami-w roli głównej oczywiście Zuzanna i Łukasz. Wielkie brawa-to było coś.
Zaproszeni goście -w większości znajomi i przyjaciele dzielnie sobie radzili w tropikalnych warunkach.Jakby tego było mało okazało się, że wśród przyjaciółek Zuzanny jest również moja znajoma,której nie widziałem uwaga 20 lat. Zawsze powtarzam,że życie jest nieprzewidywalne a świat mały.Do końca wesela łączyłem style muzyczne i mieszałem gatunki-lata 80,rock, latino,Sinatra itp.... każdy znalazł coś dla siebie.
Przy okazji potwierdziła się teoria,że radość zabawy siedzi w człowieku,bez względu na wiek czy płeć.
Specjalną muzyczną dedykacją był właśnie "Banana boat song" , który kojarzy się z filmem Sok z żuka.
Jaką niesamowitą choreografię zobaczyłem w wykonaniu Młodej ,mamy i siostry:) wiem tylko ja i goście,niestety kamery nie było:). Zainteresowanym wklejam link  http://www.youtube.com/watch?v=AQXVHITd1N4. Tak tak kochani taka radość zabawy i dystans do siebie-można!
Takie podejścia na luzie, życzę Wam na dalszej wspólnej drodze. I niech Łukasz nie wypala trawy w ogródku:)....ale to już inna historia.

OLA i BARTEK czyli dwa dni w Ambrozjii

Kolejną parę poznałem dzięki studniówce, którą prowadziłem w tym roku dla szkoły muzycznej.Na tej zacnej imprezie jednym z gości był brat Bartka, który stwierdził, że to była najlepsza studniówka na jakiej się bawił i kiedy przyszło do poszukiwań prowadzącego na wesele padło na mnie:).
Przez dwa dni bawiliśmy się w Strzegomiu. Radosne podejście Młodych szybko udzieliło się pozostałym.Tradycyjnie już pokolenie rodziców z pewną dozą nieśmiałości podeszło do hasła Dj na weselu-tym bardziej ,że rodzina Bartka pochodzi z Mazur. Przekonałem ich do siebie grając oczywiście Chłopa z Mazur ,Kormorany, Augustowskie noce i poszło. Wszystkie tradycyjne elementy zostały zachowane-powitanie, toast,tort, podziękowania i wykupowanie butów na oczepiny.Po raz kolejny udało się połączyć tradycję z nowoczesnością. Weterynarze obecni na weselu zaśpiewali stary donald fermę miał, strażacy usłyszeli Straż ogniową a Kuba brat Bartka w ramach podziękowań usłyszał "Feeling Good".
Poprawiny upłynęły pod hasłem -nie za dużo mamy siły na tańce ale ochota ciągle wielka:).
W tę czerwcową sobotę poznałem kolejnych ludzi,którzy zostaną na dłużej w mej pamięci i już sobie z Bartkiem ustaliliśmy ,że jak tylko wybiorę się na Mazury ( a lubię ten rejon Polski )-to oczywiście muszę ich odwiedzić. I zrobię to na 100 procent.Nie wiem dlaczego , ale kiedy wracałem w niedzielę do domu to nuciłem sobie "na Mazury, Mazury, Mazury popływamy tą łajbą z tektury......"

czwartek, 18 lipca 2013

ANIA i WOJTEK czyli Pięć Gwiazdek

Najpierw poznałem Anię. Polubiliśmy się od pierwszego spojrzenia i czułem,że Wojtek również musi być przesympatycznym facetem:). Do swojego przyjęcia weselnego podeszli z klasą ale również z dystansem.
Uroczystość zorganizowana została wśród elegancji pięciogwiazdkowego Platinum Palace  we Wrocławiu.
Miejsce wytworne, gustowne ,zrobione z ogromnym smakiem.Jednak nie samo miejsce tworzy nastrój imprezy lecz przede wszystkim ludzie. Wśród gości najbliższa rodzina , znajomi i przyjaciele. Trochę się  obawiałem,że w takim otoczeniu ,będzie to raczej bardzo wytworne spotkanie towarzyskie. Płonne to były obawy.Muzycznie odpoczęliśmy od klasyków weselnych. Od pierwszego tańca rządziły utwory  lat 80, z domieszką rocka, rock&rolla, muzyką współczesną i latino.To była taka dobra mieszanka imprezowa,tym bardziej, że średnia wieku to 30 plus:). Ania i Wojtek mieszkają za granicą-szkoda ,bo są to ludzie z którymi warto spotkać się tak prywatnie i zrobić małe co nieco.
Kochani hotel był pięciogwiazdkowy-ode mnie dostajecie drugie pięć na dalszą drogę życia,czyli niech Wam gwiazdka pomyślności nigdy nie zagaśnie:)

środa, 17 lipca 2013

AGNIESZKA i MICHAŁ czyli Poker Face :)

Z tą przesympatyczną parą miałem okazję już się bawić na poprawinach ich przyjaciół.Widocznie wynieśli bardzo dobre wspomnienia z tej imprezy, bo postanowili powierzyć mi poprowadzenie swojego wesela.
Spotkaliśmy się w dniu dziecka w hotelu Jasek. Pogoda i nastoje dopisywały:) Część gości już znałem a pozostali dali się szybko zarazić weselnym klimatem.Po walcu angielskim na pierwszy taniec w zasadzie nikt nie usiadł na miejsce tylko pojechaliśmy radosnym pociągiem po sali. Nad doborem muzycznym o dziwo czuwała mama Agnieszki i to ona stworzyła "złotą listę"-z wielką znajomością tematu umieściła nagrania od Abby do Zakopower:),przy okazji sama nie oszczędzała się na parkiecie. Panowie popisali się tańcząc can cana, było również szoł meksykańskie i specjalna piosenka dla Michała Poker Face. Dopiero wtedy dowiedziałem się,że ten spokojny,opanowany człowiek jest zawodowym graczem i to dobrym:) Przekonany jestem ,że najlepsze rozdanie miał właśnie w dniu swojego ślubu i wesela:).
Kochani niech Wam Fortuna sprzyja a Miłość kwitnie.

wtorek, 16 lipca 2013

AGNIESZKA i TOMEK czyli Kameralnie

W ostatnią sobotę maja prowadziłem bardzo kameralne przyjęcie weselne we Wrocławiu.  W towarzystwie 31 gości ten dzień postanowili spędzić Agnieszka ,Tomek i Piotruś ich synek. Takie imprezy mają swój niepowtarzalny urok, Bez wielkiej pompy i możliwości ukrycia się w tłumie, goście czują się bardzo indywidualnie potraktowani.To zaszczyt być w gronie zaproszonych na taką uroczystość:). Tradycji stała się zadość , było i sto lat i toasty i pierwszy taniec i krótkie oczepiny.Przewaga młodzieży spowodowała, że muzycznie poruszaliśmy się w kręgach bardziej współczesnych ,ale ciągle tanecznych.Naprawdę nie trzeba tańców na stole, żeby powiedzieć to była super impreza. Z klasą, uśmiechem, radosnym podejściem i dobrymi wspomnieniami po latach:)

ANIA i PIOTR czyli jaki ten świat mały:)

Co może się wydarzyć na weselu organizowanym przez ludzi z kręgu animatorów-otwartych, pozytywnych, pełnych pomysłów?. Wszystko co najlepsze !.
W kolejną majową sobotę w Koronie Karkonoszy spotkało się Podlasie (to od strony Piotra) i Dolny Śląsk ( goście Ani )-mieszanka wybuchowa!. Scenariusz wesela dopracowany był od a do z . Plan zabaw, muzyki, przerw-wszystko . Z braku czasu zrealizowaliśmy tak 80 procent. Jednak to co się pojawiło na długo zostanie w pamięci mojej i gości.
W realizacji pomagała mama Ani i to bardzo. Uszyła kapelusze i apaszki do tańców grupowych oraz stroje do jeziora łabędziego-to był spektakl godny Mam Talent. Muzycznie królowały sprawdzone przeboje trzech pokoleń połączone z ulubionymi nagraniami Młodych. Była nauka tańca belgijskiego, odtańczenie sceny z filmu Grease. James Bond towarzyszył podczas wjazdu tortu i to nie byle jakiego bo w kształcie mapy naszego kraju:) . Na oczepiny drużyny zmierzyły się w konkursie Kocham cię Polsko, Ania i Piotr zdali test zgodności i w sumie przedłużyliśmy wesele do wschodu słońca:). Na drogę dostałem coś na zdrowie i coś na słodko:). Z Anią i Piotrem spotkam się na pewno, bo postanowili zamieszkać w Białymstoku, skąd pochodzi Piotr i tak się jakoś złożyło, że również piszący te słowa.....jaki ten świat mały:)